niedziela, 25 października 2015

Rozdział 8

    W niedzielę rano obudziłam się z lekkim bólem głowy. Przekręciłam się na drugi bok z jękiem. Nie chciałam wstawać. Mam wolne. Ale i tak muszę iść chociaż po tabletkę.
    Założyłam na swoje ciało szlafrok i puchowe kapcie na stopy. Wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni. Myślami byłam w jeszcze w klubie, przetrawiając całe zajście z Harry'm. Byłam wtedy na niego zła. Gdy zniknął mi z oczu, poprosiłam kelnera o kilka kieliszków wódki. Musiałam zapić tą sytuację, ale niestety ona nie wyparowała razem z alkoholem.
    Wkroczyłam do kuchni i od razu zaczęłam szukać jakichkolwiek tabletek od bólu głowy. Nic nie znalazłam. Z jękiem dezaprobaty, wróciłam szybko do pokoju i przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy. Ból się coraz bardziej nasilał, a ja coraz bardziej potrzebowałam tej tabletki!
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą pytanie Louisa.
- Do apteki. Głowa mi pęka - burknęłam.
- Dziś jest niedziela...
- To pójdę do Tesco, może coś będą mieli - zabrałam kurtkę i wyszłam szybko z jego domu.
    Gdy coś mi dokucza, tak jak dziś ból głowy, lepiej nie podchodzić. Potrafię być wredna.
    Szybkim spacerem, który sprawił, że ból głowy trochę ustąpił, dotarłam do supermarketu. Z tego co widziałam wczoraj wieczorem, lodówka była pełna, wiec wzięłam tylko wodę butelkowaną i dwa opakowania tabletek przeciwbólowych. Poszłam do kasy, kasjerka skasowała moje rzeczy, zapłaciłam jej. Od razu po odejściu od kasy, wyjęłam jedną tabletkę i popiłam ją wodą. Wyszłam ze sklepu i ruszyłam spokojnie spacerkiem do domu.
- Jennifer! Zaczekaj! - usłyszałam za sobą czyjś męski głos, ale nie mogłam go od razu poznać. Mój mózg nie działał prawidłowo, jeszcze. Odwróciłam się i zobaczyłam zdyszanego Harry'ego, który właśnie mnie dogonił. - Zaczekaj - poprosił, gdy chciałam się odwrócić i iść do domu.
- Czego jeszcze chcesz?
- Przeprosić. Chcę przeprosić cię za swoje wczorajsze zachowanie i za to co mówiłem.
- No nie wiem, czy masz za co. Wyraziłeś się wystarczająco dosadnie.
- I za to właśnie przepraszam. To nie tak miało zabrzmieć - westchnął i spuścił na chwilę głowę w dół, przez co jego długie rozpuszczone włosy zrobiły to samo.
- Więc jak?
- Po prostu wypiłem wtedy trochę i poniosło mnie. Ale to nie tak, że masz się czuć przeze mnie źle czy bać mnie. Podobasz mi się i chciałbym mieć u ciebie szansę - powiedział na jednym wydechu. Lekko mnie przytkało, ale po chwili odzyskałam zdolność mówienia.
- Podobam ci się? I dlatego musiałeś powiedzieć o tym Louisowi?
- No ale...
- Harry, jeśli naprawdę jest tak, jak mówisz, musisz się bardzo bardziej postarać - odwróciłam się i ruszyłam wąskim chodnikiem do domu, zostawiając go w tym samym miejscu.

    Gdy dotarłam do domu, ból głowy zniknął, a ja odzyskałam swój dobry humor. Weszłam do domu, zdjęłam buty i kurtkę. W korytarzu stała Sammy, przed nią kucał Louis i starał się zawiązać jednego bucika, ale mała się mu wierciła. Słodki widok.
- Sam, stój spokojnie - powiedział do niej, nadal próbując związać buta.
- Jennifer! - mała krzyknęła i całkiem wyszarpnęła stopkę z ręki taty. Mężczyzna usiadł na płytkach i schował twarz w dłonie.
- Cześć mała.
- Jeszcze moment i zawiązałbym tego buta! - powiedział patrząc na mnie i zaraz wstając.
- Sammy, zawiążemy buciki? - zapytałam dziewczynkę, łapiąc ją lekko za nosek.
- Tak! - postawiłam ją na podłogę i po chwili oba buciki były związane.
- Ona to zrobiła specjalnie - mruknął, zakładając jej kurteczkę. - Lepiej się już czujesz?
- Tak, dzięki za troskę.
- My idziemy na spacerek, Mirella chyba robi obiad, więc tak jak jest w planach masz wolne. Spędź ten dzień... Bez żadnych przewinień, co?
- Oczywiście szefie.
    Gdy wyszli, zamknęłam za nimi drzwi na zamki i weszłam do kuchni. Przywitałam się z gosposią, która w tym domu gotuje przede wszystkim, ale z tego co wiem, Louis płaci jej więcej za to, że posprząta.
- Cześć Mi - zgodziła się, żebym tak do niej mówiła. Mirella nie do końca mi odpowiada.
- Cześć - odpowiedziała.
    Na początku nie wiedziała, że jestem tylko nianią Sam, więc na rozmowie o pracę i pierwszego dnia, gdy Louis ją zatrudnił, mówiła mi na per Pani. Zawsze zapomniałam jej wyprowadzić z tego błędu. Brunet mnie wręczył.
- Co dziś zjemy? - zapytałam zasiadając na krześle barowym, na przeciw kobiety.
- Kurczak, sałatka z czerwonej kapusty, pieczone ziemniaki.
- Już jestem głodna - zaśmiałam się, a kobieta posłała mi delikatny uśmiech.
- Mogę o coś zapytać? - spytała niepewnie.
- Jasne!
-  Jest coś pomiędzy tobą, a panem Tomlinsonem?
- Dlaczego odniosłaś takie wrażenie? - zapytałam, poważniejąc.
- Um... Zachowujecie się, jak... Bliskie sobie osoby. Jakby łączyły was jakieś inne relacje niż szef - pracownik - wyznała cicho.
    Jest tutaj tydzień, a wie więcej niż ja sama.
- Woah. Nie wiedziałam, że to tak wygląda z boku. Między nami nie ma innej relacji, niż pracodawca - pracownik - powiedziałam.

    Oprócz tego, że jego kumpel do mnie zarywa, a on jest zazdrosny.

- Przepraszam, widocznie źle wszystko połączyłam.
- Nic się nie stało - upiłam łyka wody z butelki.
- Masz dobry kontakt z tą małą - przyznała, wkładając kurczaka do piekarnika.
- Tak. Chociaż myślałam, że nic z tego nie będzie - zaśmiałam się.
- Ale teraz chyba jesteś dla niej ważna.
- Czy ja wiem... Lubi mnie, ale żeby od razu, ważna?
- Kiedyś się przekonasz.



H: Więc jak, mogę być o dziewiętnastej?

    Przeczytałam smsa od Harry'ego. Chciał się spotkać w restauracji, bo jak twierdzi, chce odbudować moje zaufanie do niego.
    Z tym, że już mu do końca nie zaufam. Skąd mam pewność, że w tej firmie Louisa, w której pracuje loczek, on mu wszystkiego nie powie? Nie mam żadnej pewnosci.
    Ale zgodziłam się, bo nie miałam co robić. Wolny niedzielny wieczór. Ivette pewnie leczy mocnego kaca, po takiej ilości wypitego wczoraj alkoholu. W domu nie miałam co robić, bo Louis zabrał małą gdzieś, twierdząc po obiedzie, że dzień wolny mam wykorzystywać jak bardzo się da.
    Nie miałam nic do gadania, więc powiedziałam mu, że wychodzę. Nie dociekał z kim i gdzie. Plus dla niego.

J: Okej, możesz przyjechać.

Odpisałam i sprawdziłam godzinę. Szesnasta. Więc mam trochę czasu.

H: Świetnie:) Złóż coś fajnego.

    Kolejny sms od niego. Coś fajnego, tak? A więc założę wyciągniętą czarnę koszulkę z podobizną czaszki i spodnie dresowe, może być Harry? - zapytałam sama siebie. On pewnie odpieprzy się na sto dwa, a ja przyjdę na luzie, do zapewne drogiej restauracji. Jego mina wynagrodziłaby mi całą akcję!

    W rzeczywistości założyłam granatową rozkloszowaną sukienkę i tego samego koloru szpilki. Włosy podkręciłam lekko, by wyglądały naturalnie i zrobiłam delikatny makijaż.
Jestem gotowa.
Stojąc w korytarzu przed lustrem, poprawiałam jeszcze odstające kosmyki, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Po ich otworzeniu zobaczyłam Harry'ego. Faktycznie, był ubrany, jak przypuszczałam - czarne spodnie i niebiesko-czarna koszula, z jak zwykle podwiniętymi rękawami do łokci. Włosy rozpuszczone dodały mu uroku.
- Hej - powiedziałam i chwyciłam torebkę z komody.
- Witaj, ślicznie wyglądasz - powiedział, cmoknął w policzek, ale widziałam, jak zjada mnie wzrokiem. - Możemy iść?
- Dzięki, jasne.

- I jak podobała się kolacja? - zapytał, gdy zatrzymał się kawałek przed domem mojego szefa. Na moją prośbę, żeby po prostu nie robić mu powodu do kłótni czy czego tam jeszcze.
- Było całkiem fajnie. Nawet miło - powiedziałam i odpięłam pas, poprawiając się na siedzeniu pasażera.
- Cieszę się. Powtórzymy to, mam nadzieję? - zapytał, zbliżając się bliżej mnie.
- Tak.
- W następną sobotę? - zaproponował.
- No nie wiem... Zobaczę - odpowiedziałam i chciałam wysiąść.
- A buziak na pożegnanie? - zapytał. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie smutnymi oczami, a mnie zachciało się śmiać. Uśmiechnęłam się tylko lekko i chcąc pocałować go w kącik ust, on przygarnął mnie do siebie i złączył nasze usta i lekkim pocałunku. Jego lewa dłoń dotknęła mojego nagiego uda i sunęła w górę. Odsunęłam się od niego, po chwili, gdy jego usta dotknęły mojej szyi i powiedziałam:
- Nie przesadzaj Harry. Od razu co za dużo, to nie zdrowo - wysiadłam z auta i ruszyłam do domu. Po chwili usłyszałam, jak odjeżdża z piskiem opon. Westchnęłam przeciągle i uniosłam oczy do nieba.
    Harry za szybko chce dostać wszystko. No przykro mi, ale ja nie daję kazdemu na lewo i prawo. A odniosłam wrażenie, że miał w planach upojną noc. W ogóle ta jego mina, gdy zaproponował, żebym przenocowała tą noc u niego, a ja stanowczo poprosiłam, by odwiózł mnie do domu Tomlinsona... Jego zachowanie zaczyna mnie powoli od niego odpychać, a nie przyciągać.
    No cóż, zobaczymy, jak to będziemy później.

*******
Przepraszam!!!!!
Rozdziału nie było tak długo... Myślałam, że w tym tygodniu nic już nie dodam...
Ale jednak udało się!

Mam nadzieję, że jest okej, choć jest mało Louisa i Samanthy:)

No to do następnego!

6 komentarzy:

  1. Genialny rozdział!
    Czy Harry się mnie przestraszył? Powiedz mi tak w sekrecie xd
    No dziś nawet był znośny, tak przypuszczałam, że leci na nią.
    Ale..
    Ona ma być z Lou choroba !
    Na miejscu Samanthy powiedziałabym sobie w myślach: Kac morderca niema serca xd
    No genialny rozdział życzę weny kochana .
    Buziaczki.
    PS: Kurcze znowu pierwsza skomentowałam?
    Jestem dobra chyba, ale ja czekam na rozdziały u cb z utęsknieniem więc....
    Aby kolejny rozdział był szybko.
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale on mnie wkurza!!! Niech Styles sie ogarnie :(
    Jen ma byc z Lou i koniec! :)
    Sa dla sb stworzeni ^.^
    Piekny rozdzial :)
    Nie moge doczekac sie nexta ;^
    Powodzonka w dalszym i duzo weny :3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Styles mówię ci GOODBYE wielkimi literami i nie chcę cię tu więcej widzieć!
    Denerwujesz ludzi.... Jak zmienisz postawę to pogadamy inaczej, ale póki co.....
    Lou musi być Jen. Ona ma taki dobry kontakt z małą. To by było smutne gdyby nagle coś stanęło na przeszkodzie. :(
    A tam. W kolejnym rozdziale nadrób wątki z Lou i Sam i będzie git. *♡*
    Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział, a teraz idę się pilnie uczyć :P Na szczęście dzisiaj tylko do 14:15 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Jenn tak łatwo mu się nie daje
    Skoro nawet kucharka po tygodniu pracy zauważa chemię między nimi to coś musi być na rzeczy ;)
    Rozdział jest baaardzo okej, no co ty - super ♥
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten Styles... Uff! Może zatrzymam sobie te brzydkie słowa dla siebie :D
    No kiedy wreszcie coś między Nimi zaiskrzy?
    Znaczy pewnie już zaiskrzyło, ale czekam, aż coś się wydarzy :)
    Tak, tak jestem niecierpliwa :)
    Jestem ciekawa co dalej wymyślisz i czekam na nn :*
    Weny Kochanie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rozumiem, że jedna osoba się myli, w sensie mówi aż tak niepoprawnie, ale tu i Jeni i pan architekt, który powinien przecież... do rzeczy! - buty wiążesz czy sznurujesz, zasznurowujesz? Ja też kolokwialnie często mówię - zawiązać buciki, ale jednak buty się sznuruje, a wiąże się sznurówki.
    "jest tutaj tydzień, a wie więcej niż ja sama" - glebłem! xD Genialny tekst, kradnę i wykorzystam - uprzedzam.
    Sam nie wiem gdzie ona zauważyła te ich relacje ponad szef-pracownica. Ja tam nic takiego nie dostrzegłem. Może jestem ślepy i na starość potrzebne mi są mocniejsze okulary, co? Jak myślisz?
    Pisanie ci idzie coraz lepiej, ale zauważyłem, że jak się skupiasz na jednym - przykładowo na uczuciach i odczuciach, to zapominasz o kolejnym - przykładowo o wyglądzie bohaterów i ich reakcjach.
    Też zawsze podwijam rękawy do łokci xD
    A tak w temacie apteki, to kiedyś mieszkałem nad taką całodobową. Koledzy się śmiali, że mam legalnego dilera pod sobą xD Wiesz jaka to była wygoda jak nagle mnie coś chwyciło, np kac? Wygoda to była cholerna.
    "ja nie daje kazdemu" - każdemu.
    "jak to będziemy później" - tak miało być, w liczbie mnogiej? Nie czasami "będzie"?

    Pozdrawiam i lecę do kolejnego rozdziału, korzystając z wolnej chwilki.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?