wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 33


- Co z Samanthą? - zapytałam, przypominając sobie o dziewczynce.
- Jest z nią Mirella. Obie martwią się o ciebie.
- Dobrze, że już wracam - westchnęłam cicho, opierając głowę o szybę w samochodzie.
- Hej, skarbie, uśmiechnij się do mnie - poprosił. Spojrzałam na niego z ukosa. Patrzył na mnie zmartwiony, zerkając co chwilę na ulicę.
- Ty siebie słyszysz? Jak mam się uśmiechnąć? Nie jestem w stanie.
- Musimy się podnieść. Owszem, los nieźle nam wpieprzył, ale tylko po to, byśmy byli silniejsi. Nie możesz teraz się poddać. Jeszcze nie jedno maleństwo sobie zmajstrujemy...
- Nie wiem, czy ja będę chcieć. Nie wiem, czy będę w stanie normalnie funkcjonować bez strachu, że za każdym razem na schodach mogę z nich spaść i to wszystko się powtórzy...
- Nic się nie powtórzy. Najwyżej nie będziesz chodziła po tyh schodach. Pokój Samanthy można przenieść na parter, jest tam przecież kilka pokoi...
- Louis... Nie rozmawiajmy o tym teraz, okej?
- Dobrze - zgodził się, wzdychając ciężko. Kilka minut potem zajechaliśmy pod dom i Louis pomógł mi wysiąść z samochodu, choć mogłam zrobić to sama. Nie zdążyliśmy dobrze wejść do domu, jak dopadła do nas Samantha, a konkretnie do mnie, przytulając się mocno do moich nóg.
- Jennifer, nic ci nie jest? Myślałam, że mnie zostawiłaś, obiecałaś, że nigdy mnie nie zostawisz - usłyszałam jej ciche słowa. Zrobiło mi się strasznie przykro, że tak pomyślała. Przykucnęłam, zrównując się z nią. Spojrzałam w jej ślicznie niebieskie oczka i poczułam łzy napływające do moich oczu. Starłam je, zanim dostały możliwość wydostania się na policzki.
- Nigdy bym cię nie zostawiła, kochanie. Jak mogłaś tak pomyśleć? - zapytałam, przytulając do siebie dziewczynkę.
- Nie ruszałaś się... Bałam się, że tak zrobisz, jak moja mama- powiedziała, gdy odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów, nosząc wzrok po podłodze.
- Nie mam takiego zamiaru - obiecałam, przytulając ją ponownie, by nie widziała, jak z moich oczu ulatują dwie łzy.
- Dobrze kochanie, daj spokój Jenny, musi teraz odpoczywać, jest bardzo zmęczona - wtrącił swoje trzy grosze Louis. Sammy popatrzyła na mnie, jakby chciała sprawdzić, czy jej tata nie kłamie.
- Chodź Jenny, zaprowadzę cię do pokoju.
    Mała pociągnęła mnie za sobą. Spojrzałam tylko przelotnie na Louisa i posłusznie poszłam za dziewczynką. Bez problemu otworzyła drzwi do naszej sypialni i również je za nami zamknęła. Pociągnęła mnie bez słowa w stronę łóżka i kazała się położyć. Sama rozejrzała się po pokoju, ewidentnie czegoś szukając. Po chwili znalazła się przy mnie, a ja poczułam, jak na moim ciele znajduje się coś miękkiego. Spojrzałam po sobie - Sam okryła mnie kocem. Momentalnie moje serce ożyło. To piękne, że ona zachowuje się lepiej niż niejeden dorosły...
- Teraz będzie ci ciepło i możesz iść spać. Poczytać ci moją ulubioną bajkę? - Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Byłam zbyt rozchwiana emocjonalnie, a Samantha mi nie pomagała swoją dziecięcą troską o mnie.
- Nie, dziękuję kochanie. Zdrzemnę się kilka minut i będzie wszystko okej - obiecałam, choć wiedziałam, że tak nie będzie. Mała pokiwała tylko główką, że rozumie. Przytuliła mnie mocno, na ile tylko mogła, a zaraz potem wyszła z pokoju. Westchnęłam tylko i poprawiłam się na łóżku. W głowie miałam totalną pustkę, nie myślałam o niczym, ani o nikim. W końu udało mi się zasnąć.

    Obudziłam się kilka godzin później. W pokoju paliła się mała lampka, a zegar wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści. Usiadłam na łóżku, odgarniając od siebie koc. Przespałam kilka godzin i wiem, że teraz będzie mi trudno zasnąć ponownie. Wstałam z łóżka, od razu kierując się do drzwi. Czułam pragnienie, musiałam się czegoś napić. Zeszłam po schodach, czując to nieprzyjemne uczucie. W całym domu była cisza, jakby nikogo oprócz mnie w nim nie było. Weszłam do kuchni, zapalając w niej światło włącznikiem, gdyż było zgaszone. Jedyne światło, jakie się paliło, to w korytarzu. Krzątałam się cicho po kuchni. Napełniłam szklankę wodą i usiadłam przy stole. Po jakimś czasie siedzenia w jednej pozycji, poczułam, że nie jestem już sama w przestronnej kuchni.
- Długo już tu jesteś? - zapytałam Louisa, wiedząc, że to on.
- Wystarczająco. Jennifer, ty tu siedzisz godzinę. Nawet nie upiłaś łyka ze szklanki - usłyszałam jego głos, a potem zobaczyłam jego ciało, które zajęło miejsce przy mnie. Od razu złapał mnie za rękę. Faktycznie, pragnienie już dawno ustąpiło, a szklanka nadal była nie ruszona, jak ją postawiłam. Podniosłam wzrok na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie miałam na nic ochoty. Najlepiej zostałabym na tym krzesełku i nigdzie się nie ruszała.
- Wiem, że ta cała sytuacja jest dla ciebie ciężka, ale nie możesz się obwiniać. To nie była twoja wina. Nie możesz wpaść w depresję - usłyszałam, jakby z oddali jego pełne przejęcia słowa. - Jeśli czujesz, że nie dasz sobie rady, pójdziemy do psychologa, on będzie wiedział, jak pomóc.
- Nie jestem chora psychicznie Louis - powiedziałam bez emocji, nie patrząc na niego.
- Wiem to. On pomógłby ci uporać się z tym...
- Jedyna osoba, która może pomóc mi przez to przejść, to ty Louis.
- Pomogę ci.


Sześć miesięcy później


    Minęło kilka miesięcy. Jest zdecydowanie lepiej - pogodziłam się już ze stratą mojego pierwszego dziecka. Wizyta u specjalisty nie była potrzebna, daliśmy radę. Wyszłam na prostą i jestem w stanie normalnie funkcjonować. Louis naprawdę mi pomógł. Wtedy w szpitalu, bałam się, że to wszystko nas przerośnie i po prostu oddalimy się od siebie, ale tak nie było. Jeszcze nikt nigdy nie wspierał mnie tak, jak Lou.
- Wróciliśmy! - Wstałam od stołu, słysząc krzyk Louisa w korytarzu. Zanim zareagowałam, poczułam małe rączki Samanthy na moich biodrach. Dziewczynka przytuliła się do mnie mocno, witając się od razu.
- Jennifer, chcesz zobaczyć moje nowe rysunki? Mam ich całą górę! - oznajmiła entuzjastycznie.
- Dobrze, ale najpierw zjemy obiad, co ty na to? - zaoferowałam, na co mała od razu się zgodziła i powiedziała, że idzie umyć rączki. Gdy Sammy zniknęła w swoim pokoju, ramiona Louisa od razu objęły moje.
- Jak się czujesz? Przepraszam, że nie spytałem rano, ale musiałem wcześniej być na budowie - powiedział, a ja tylko się uśmiechnęłam, obejmując jego kark.
- Dobrze - odpowiedziałam tylko, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Nie byłem wczoraj za... Ostry? - zapytał jakby nieśmiało, drapiąc się po głowie.
- Nie - opowiedziałam pewna swojego. On tylko uśmiechnął się szerzej i przyciągnął mnie do pocałunku. Nie przejmowaliśmy się obecnością naszej gosposi. Widziała to i owo, a sama też stwierdziła, że nie ma nic przeciwko - mówi, że uwielbia patrzeć na naszą dwójkę.
- To dobrze, bo już się bałem, że...
- Przestań. Było wspaniale. - Ostatnie dwa słowa wyszeptałam mu do ucha.
- Już jestem! - Sammy, jak błyskawica wpadła do kuchni, prawie nas taranując. Zaśmiałam się cicho i dosiedliśmy się do stołu, gdzie siedziała już Sam i nerwowo przebierała nóżkami pod stołem w zniecierpliwieniu.
    Po skończonym obiedzie, jak obiecałam, byłam zobaczyć rysunki Sammy. Były ładne i, jak na jej wiek bardzo staranne. Nie wychodziła kredkami poza kontur i tak dalej. Cóż się dziwić, jej ojciec jest architektem, talent do rysowania i tworzenia ma we krwi.
- Są bardzo śliczne - uznałam, odkładając jeden z nich na jej stolik w pokoju.
- Wiedziałam, że będą ci się podobać - powiedziała, szeroko się uśmiechając. Wspięła się na moje kolana i przytuliła się. Objęłam ją mocno, całując w skroń. - Jennifer?
- Tak? - Samantha odsunęła się, siadając na moich kolanach, patrząc na mnie przez chwilę uważnie.
- Możesz być moją mamusią? Tatuś nie powiedział mi, czy nią jesteś, więc pytam ciebie. To jak?
Patrzyła na mnie błagająco, tymi swoimi niebieskimi oczkami, co chwilę mrugając, co było urocze.
- Możesz - odpowiedziałam bez zawahania. - Jeśli tylko chcesz, możesz mówić do mnie` mamo `. - Jeśli ona tak chciała, nie miałam zamiaru jej zabronić. Z resztą, nie wiem, czy będę miała jeszcze kiedyś dziecko... Nie ważne. Kocham Samanthę, jak swoje własne dziecko i to się nigdy nie zmieni. W tej chwili radość Sammy nie zna granic, a ja jestem szczęśliwa, że byłam powodem jej radości.
- Kocham cię mamusiu.
- Ja ciebie też kocham moja kruszynko.
- A ja kocham was. - Poczułam silne ramiona Louisa obejmujące mnie i Sammy. Uśmiechnęłam się na jego słowa.

Kilka dni później

- Nie wiem, by będę potrafił utrzymać to jeszcze w tajemnicy. Jennifer zaczyna się domyślać, że coś przed nią ukrywam... Tak, wiem o tym. No to do jutra.
- Z kim rozmawiałeś? - Udałam, że niczego nie słyszałam i od tak weszłam do gabinetu Louisa, podchodząc prosto do jego fotela i siadając na jego kolanach.
- Z Harry` m. Inwestor nie zgadza się na warunki umowy i będę musiał chyba z niego zrezygnować - odpowiedział od razu, masując moje plecy. Uważaj, bo ci uwierzę. Skoro z Harry` m, to sama się dowiem, co przede mną ukrywa.
- Okej. Wyjdę dziś na miasto z Sammy, spotkam się też z Ivette - oznajmiłam mu,co miałam w planach.
- Świetnie. Postanowiłem zabrać cię w końcu do moich rodziców - usłyszałam i zdębiałam.
- A... Ale... Nie, nie ma mowy, że pojadę. - Wstałam z jego kolan i podeszłam do okna.
- Czemu? Chcę cię z nimi zapoznać. W końcu jesteś moją kobietą.
- Wiesz, ostatnim razem, nie byli dla mnie zbyt wylewni - wyznałam.
- Co? - Wstał i poszedł do mnie, czekając na odpowiedź.
- Nie mówiłam ci tego, ale to było, gdy mieliśmy ten wypadek. Twoja mama przyszła raz do mnie. Nie wyglądała na szczęśliwą. Zapytała tylko, jak się czuję i zaraz wyszła...
-No tak... Ona cały czas ma nadzieję, że stworzę rodzinę Sammy z Brianą - westchnął, siadając na kancie biurka. - Cóż, będę musiał uświadomić ją, do czego posunęła się jej ulubienica.
- Dobrze, skoro chcesz, to pojedziemy tam - powiedziałam, będąc pewna swoich słów.
- Ale jeśli tak jest to...
- Nie, nie chcę, żeby źle o mnie myślała, czy coś. Pokażę jej, że źle mnie oceniła.
- No dobrze. Ale jeśli będziesz się źle czuła, to od razu wracamy, okej? - ustalił, a ja zgodziłam się, przytakując głową. - Dobra, ja muszę jechać, sprawdzić, jak idzie budowa wieżowca. - Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta i zaraz po tym wyszedł z gabinetu.

*****
Witam kochani :)
Jak tam u was? Wakacje już tuż tuż! Kto je czuje;)
Skoro już wspomniałam o wakacjach - rozdziały będą: jeden w lipcu i jeden w sierpniu, tak, jak w tamtym roku z No Control :)
Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, postaram się, by był on w czerwcu <3

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie czekam z niecierpliwoscią na next. Co ten Louis ukrywa przed Jenny? Oby nie było z tego problemów....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?