sobota, 17 października 2015

Rozdział 7

- I teraz powiedz mi, że Styles lepiej całuje.
Oniemiałam. Cofnęłam się dwa kroki do tyłu.
    To oczywiste, że Louis lepiej całuje. Włożył w te pocałunki więcej emocji niż Harry. Loczek zrobił to tak... Ostro i nachalnie.
    I oczywiste jest to, że mu tego nie powiem.
- Jak śmiałeś zrobić coś takiego? Kim ty jesteś, żeby coś takiego robić? Co chcesz udowodnić? Że jesteś lepszy?
- Jennifer, ja...
- Czemu mnie nie szukasz, Jenny? - do pokoju wpadła smuga światła, a za nią Samantha. Dziewczynka dosięgnęła włącznik światła i za chwilę w pokoju zrobiło się jasno. Mała od razu podbiegła do mnie z pytającym wzrokiem.
- Wiesz co? Dokończymy później naszą zabawę, okej? Muszę pogadać z twoim tatą. Pójdziesz sobie porysować do swojego pokoiku?
- Okej - Sammy wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam ponownie na Louisa.
- Nigdy więcej nie rób czegoś takiego. To, z kim się spotykam, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie masz prawa ingerować w moje życie.
- Prze...
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie powinieneś urządzać sobie jakichś głupich zawodów. To i tak nic nie da, bo Harry nie wymusił na mnie tego głupiego całusa, nie chciał nic nikomu udowodnić, a ty tak.
    Odwróciłam się od niego i po prostu wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi, choć miałam ogromną ochotę je zatrzasnąć.



    Siedziałam na swoim łóżku wieczorem pod kołdrą i czytałam książkę. W ogóle nie widziałam w niej sensu, ale musiałam zająć czymś swoje myśli, by nie wybuchnąć.
    Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam, bo wiem, kto jest po drugiej stronie. Biała drewniana powłoka się uchyliła, a zza nich wszedł do pokoju Louis. Zamknęłam książkę, zaznaczając sobie zakładką miejsce, do którego doczytałam i odłożyłam ją na stoliczek. Brunet zdążył w tym czasie podejść do mojego łóżka i usiąść na jego krańcu po mojej stronie.
- Słucham? - zapytałam spokojnie, poprawiając się, by wygodniej usiąść.
- Chciałem przeprosić cię, za to co wynikło. Ja... Sam nie chciałem powiedzieć tego na głos.
- Ale powiedziałeś.
- Wiem. Możesz być pewna, że coś takiego nie będzie miało miejsca. Poniosło mnie po dzisiejszym dniu, to wszystko.
- Em... No dobrze. Cieszę się, że w ogóle przeprosiłeś - westchnęłam.
- No to ten... Śpij dobrze, dobranoc - powiedział tylko, wstał z łóżka i zaraz po tym nic więcej nie mówiąc, wyszedł.
    Westchnęłam i o niczym więcej nie myśląc, zasnęłam.

    Przymierzałam na siebie już trzecią sukienkę na tą imprezę dziś wieczorem z Ivette i szczerze, odechciało mi się tam iść. Nie miałam co na siebie założyć!
    W końcu zdecydowałam się na krótką niebieską marszczoną sukienkę, opinającą moją talię i uda. Włosy wyprostowałam, usta pomalowałam czerwoną szminką, a oczy podkreśliłam mocno czarną kreską. Zabrałam niebieską kopertówkę, mając w niej telefon, pieniądze i dowód osobisty.
    Zeszłam na dół i zamierzałam założyć szpilki, ale zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odebrałam, kładąc torebkę na komodzie.
- Ja już czekam na ciebie przed twoją willą, także się streszczaj - usłyszałam po drugiej stronie radosny głos Ivette.
- Okej, już wychodzę.
    Schowałam telefon do wnętrza torebki i zawołałam jeszcze:
- Louis, wychodzę!
- Baw się dobrze! - usłyszałam tylko, zanim zamknęłam za sobą drzwi.
Oj, zamierzam.

Jesteśmy w klubie już z trzy godziny. Ivette tańczy właśnie na parkiecie z jakimś chłopakiem. A ja siedzę przy naszym stoliku i popijam któregoś z kolei drinka. Nie narzekam na brak rozrywki. Zostałam poproszona do tańca przez kilku chłopaków, wykorzystałam okazję. Z Iv też się trochę pobujałam, a teraz stwierdziłam, że odpocznę trochę.
- Nie wiedziałem, że się tu spotkamy Jenny - usłyszałam pośród głośnej muzyki głos Harry'ego i zaraz po tym zobaczyłam jego postać stojącą przede mną.
- Ja też nie - powiedziałam, trochę niechętnie.
- Zatańczymy? - zaproponował i wyciągnął do mnie swoją prawą dłoń.
- Wybacz, ale nie mam ochoty.
- Oh, a więc dosiądę się, co?
    Nie czekając na moją zgodę, czy też jej odrzucenie, usiadł na miejscu Ivette. Na przeciwko mnie. Westchnęłam w duchu zirytowana. Mam do niego żal, że powiedział o całym naszym spotkaniu we wtorek i o tym, że mnie tak perfidnie okłamał.
 Mógł mu chociaż nie mówić o tym pieprzonym pocałunku.
    I powiem mu to dziś, jeśli już tu jest.
- Jasne, siadaj.
- Coś ty taka dzisiaj nie w sosie? Samantha dała ci wycisk? - zaśmiał się głośno, co przy tak głośnej muzyce, było nawet znośne.
- Nie. Sammy to złote dziecko.
- A więc? Szef nie chciał dać ci wolnego?
- Co tutaj robisz? - zmieniłam temat, pytając o coś innego.
- Chciałem ciebie tu zaprosić, ale skoro odmówiłaś, przyszedłem sam.
- No cóż, zdarza się.
- Tak. Więc, powiesz mi czemu masz zły humor? - rany, nie cierpię ludzi, którzy drążą jeden temat!
- Przez ciebie - odpowiedziałam wypijając do dna zawartość kieliszka.
- Przeze mnie? Dlaczego?
- Po jaką cholerę mówiłeś o tym wszystkim Louisowi?!
- Hej, to nie ja o tym powiedziałem! To Sam mu powiedziała, że wyszliśmy gdzieś, a Liam z Soph z nią zostali.
- Więc mogłeś mu powiedzieć, że chciałam zrobić zakupy, a ty stwierdziłeś, że galerie są otwarte i pojechaliśmy! - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Ej, to nawet nie głupi pomysł. Następ...
- Następnego razu nie będzie - przerwałam mu.
- Co?
- No to co usłyszałeś. Na dodatek okłamałeś mnie - odstawiłam trzymaną wcześniej w dłoni szklankę na stolik.
- Możesz jaśniej?
- Nie wiem, jak mogłam uwierzyć ci w to, że Louis jest jakimś pieprzonym napaleńcem, który tylko czeka, ażeby mnie przelecieć.
- Co, wymigał się? Uwierz mi, ale to wszystko kłamstwo. Tak ci powiedział? - zapytał, kręcąc głową, jakby w niedowierzaniu.
- Cokolwiek teraz nie powiesz, nie uwierzę ci. I zejdź mi z oczu - wycedziłam przez zęby. W tym momencie, jego obecność dawała mi się mocno we znaki i miałam dość jego towarzystwa.
    On tylko westchnął i wstał.
- Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę.
    Po tych słowach odszedł, gdzieś w głąb budynku.
    No i spieprzył mi cały wieczór.

5 komentarzy:

  1. Dajcie mi maczete !
    Zapieprze Harrego.
    Uduszę.
    Powieszę za (pewnie się domyślasz za co, nie będę tu brzydkich słów mówiła nie wypada )
    No ukręcę łeb....
    Uhhhh no wkurza mnie jego zachowanie i to strasznie.
    Nie wiem czemu, ale nie polubiłam go ...
    Sorrry no, ale proszę was.. to się woła o pomstę do nieba.!
    Jennifer ostro hahhaha biedy Lou, ale troszkę sobie na to zasłużył.
    Bardzo dobrze, że Jennifer, wygarnęła Harremu jak i Lou, obaj dziś na to zasłużyli.
    Genialny rozdział weny kochana.
    A teraz wybacz bo muszę kogoś skasować maczetą hahhahaxd
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co?
    Co to ma być?
    Też mam zamiar udusić Harry'ego! Amen *_*
    Rozdział cudowny, chcę już następny :*
    Czekam na nn Kochanie i duuużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry, ty dziadzie pieprzony -_-
    Jak on w ogóle tak mógł?!
    Teraz się zacznie rywalizacja.... Chyba, że udowodnią, że nie są w przedszkolu, bo jak na razie propagują tylko dziecinadę. Jeden "mądrzejszy" od drugiego....
    Ale dobrze, że Jennifer krótko i na temat wyjaśniła to co trzeba.
    Czekam na next i weny :-* *♡*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chryste -.- Głupek, nic więcej nie skomentuję zachowania Hazz'y, gdyż dziewczyny u góry wyręczyły mnie sprawnie ;) Bardzo dobrze to ujęły :D
    Mam nadzieję, że Jen wybaczy to Louis'owi, bo On jest taaaki uroczy =^.^= Słodziak na max'a <3 Chociaż ten tekst serio do najlepszych nie należał ---.---
    Chcę, żeby Jen w końcu była z Louis'kiem :)))
    A tak btw, to mam nadzieję, że Harry nie wtargnie do tego wszystkiego PO RAZ KOLEJNY! ;/ Powtarzam - głupek... Ale zapewne tak będzie, bo przecież inaczej nie byłoby akcji ;DD Pewnie coś zacznie się kręcić, a tu BOOM i Styles wkracza i chrzani po całej linii :/ Ale to tylko moje skromne przypuszczenia ;)))
    Rozdział petarda :D
    Przepraszam, że wcześniej nie odzywałam się z komentarzem :<<
    Powodzenia w dalszym i OGROM weny Kochanie :>
    Całuję, ściskam, pozdrawiam <3
    xoxo
    All the love xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Okay, przeczytałem wszystkie trzy pod rząd i zlały mi się w jedną całość, więc nie ma sensu komentować każdego. Skomentuje całość (trzy rozdziały) tutaj!
    Motyw randki z jednym, kłótni kolegów, pocałunku z drugim i przysiadki do stolika. Świetnie i naprawdę super, że wplatasz w to opowiadanie jakieś nieścisłości, zawiłości, sprzeczki, itd, ale czemu tak szybko? Mogło być tych randek kilka, mogłaś wzbudzić ciekawość i nagle boom, ale wtedy byłby efekt. No ale nie jest źle.
    Jakbym ja zostawił dziecko z niańką, a ta zatrudniłaby mojego kolegę do opieki nad tym dzieckiem, a sama poszła na randkę z innym moim kolegą, to bym ją zjebał, więc Luis jakiś taki bardzo spokojny.
    Wyjątkowo nie zwracałem uwagi na literówki i błędy, ale było ich niewiele (literówek) bo błędów nie wiem ile, bo ja sam większości nie wyłapuję nawet u siebie.

    Pozdrawiam
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?