piątek, 4 września 2015

Rozdział 1

- Jenny, skarbie, miałabyś dla mnie dziś czas? - zapytała mnie moja przyjaciółka Ivette, latynoska z brązowymi oczami i brązowymi włosami. Znaczy, ostatnio miała brązowe, nie wiem, jak jest teraz. Jest moją jedyną przyjaciółką. Zawsze mnie wspiera i pomaga.
- No tak. Chcesz się spotkać?
- No! Musimy obgadać takiego jednego! - pisnęła rozemocjonowana do słuchawki.
- No domyślam się, że nie z twojej owocnej pracy.
- No, a jak?! Dzisiaj o 16 w Tamarce.
- Okej, na razie.
- Pa!
- Tylko się nie spóźnij - mruknęłam.
- Oczywiście!
          Usłyszałam tylko dźwięk informujący mnie, że Ivette się rozłączyła. Do spotkania mam jeszcze cztery godziny, więc postanowiłam się zdrzemnąć chwilę. Przyniosłam sobie mój wielki koc z podobizną szarego kotka z sypialni i okryłam się nim, kładąc głowę na małym jaśku. Sen nadszedł szybko.

          Z pięknego snu, o tajemniczym brunecie, wybudził mnie dzwonek mojego telefonu. Podniosłam niemrawo powieki i po jakiejś chwili znalazłam swój obiekt poszukiwań. Leżał na podłodze obok kanapy.
- Halo - odebrałam zaspana i usiadłam, ściągając z siebie koc.
- Co halo? Jakie halo?! Czekam na ciebie od pół godziny w barze! Przyszłam punktualnie, a ty co? - po drugiej stronie usłyszałam Iv. Oh, nie ma to jak wkurwiona przyjaciółka. Spojrzałam na zegarek ścienny wiszący na jasnofioletowej ścianie po mojej prawej stronie i stwierdzam, że dziewczyna ma prawo być na mnie wściekła. Była godzina 16:30.
- Ivette... Przepraszam, już się ogarniam i za piętnaście minut jestem u ciebie, okej? - zapytałam pędząc już do łazienki. Rozłączyłam się, nawet nie czekając na jej zgodę. Wzięłam najszybszy prysznic w życiu i wpadłam do pokoju. Założyłam granatową bokserkę i czarne legginsy. Przeczesałam jeszcze włosy i podkreśliłam oczy. Zabrałam torebkę, telefon, klucze i po zamknięciu drzwi, ruszyłam do baru. Nie miałam daleko, kilka minut pieszo, więc szybko tam dotarłam. Ivette siedziała na zewnątrz przy jednym ze stolików i piła latte.
- Cześć - podeszłam do niej i przywitałyśmy się całusem w policzek.
- No hej.
- Co ty zrobiłaś z tymi włosami? - zapytałam od razu, zauważając inny kolor jej włosów.
- A trochę zaostrzyłam swój wygląd, nie?
- W sumie ładnie ci w czerwonych - powiedziałam. Wyglądała zajebiście, siedząc pod słońce, które padało prosto w jej włosy, sprawiając, że błyszczały.
- Dzięki - uśmiechnęła się lekko.
-No opowiadaj, co to za ciacho - powiedziałam.
- Ma na imię Greg. Mówię ci, ciacho nie z tej ziemi. Blondyn. Ma niebieskie oczy i taki zajebisty akcent! Zabawny, ciągle się śmieje.
- Nie mów, że się zakochałaś - popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Z nas dwóch, to ja byłam typowana na tą, którą pierwsza się zakocha.
- Nie. To tylko zauroczenie - odparła pewnie, ale widziałam w jej oczach coś innego. - A jak tam szukanie pracy? - Zmieniła temat.
-Wysłałam CV do kilku osób, może ktoś odpisze. Minęło dopiero trzy dni...
- Zamiast szukać gdzieś w swoim kierunku, to ty szukasz w opiekunkach do dziecka? Więcej byś dostała na zarządzaniu w jakieś firmie.
- Ale dla mnie nie liczy się, ile dostanę kasy. Zarządzanie nie rusza mnie tak, jak małe dzieciaczki -powiedziałam zgodnie z prawdą. Kierunek studiów to też był pomysł moich rodziców.
- Jak tak bardzo chcesz się zajmować dziećmi, to sama sobie takie zrób - powiedziała i dopiła swój napój. Już miała coś dodać, kiedy do naszego stolika podeszła kelnerka.
- Coś podać?
- Colę z lodem proszę -odpowiadałam. Dziewczyna kiwnęła głową i odeszła.
- Nie wiesz jak to się robi?
- Ivette! Daj spokój. To mój wybór. Chcę się zajmować dziećmi.
- No dobrze, nie unoś się - podniosła ręce w geście obrony.
- Dzięki - powiedziałam do kelnerki, która przyniosła mój napój.
- Więc załóżmy, że ktoś cię przejmie do tej roboty. Nie będziesz miała wolnych weekendów, żadnych nocnych eskapad do klubu, ani nieznajomych napalonych kolesi - zaczęła mi wyliczać, mając zapewne nadzieję, że tym mnie złamie i się wycofam.
- Wiem. Myślę, że wolna sobota albo niedziela raz w miesiącu mogłaby być, wszystko da się ustalić, pamiętaj. Eskapady do klubu mnie nie jarają już tak jak kiedyś. I napaleni kolesie również - odpowiedziałam jej. Dziewczyna tylko westchnęła i rzuciła:
- Okej. Wygrałaś. Już nie będę cię przekonywać do zmiany decyzji. Rób, jak chcesz.
- Dzięki - zaśmiałam się cicho, pijąc napój.
- A ty masz tam na oku, jakieś przystojne ciacho? - zapytała z cwanym uśmieszkiem.
- Nie. I nie zamierzam się na razie z nikim umawiać. To by wszystko pokomplikowało, jak dostanę tą pracę.
- No racja w sumie. Cholera!
- Co ci? - zapytałam, bo dziewczyna zerwała się ze swojego krzesełka i rzuciła na stolik kilka funtów.
- Idę do pracy. Odprowadzę cię do domciu, chodź.
-Okej.
Dopiłam jeszcze colę i ruszyłam za czerwonowłosą.
- Kupiłam sobie tą sukienkę, którą ostatnio oglądałyśmy razem w galerii.
- Tak?
- No. I chyba założę ją na randkę z Gregiem.
- Randka? A podobno to tylko zauroczenie - usiłowałam naśladować jej głos.
- No bo tak jest. Sam z nią wyskoczył. A ja się zgodziłam. Miałam mu odmówić?
-A skąd. Gdzie tam.
- No. Naprawdę go lubię.
- No to powiem ci tylko jedno, zanim zniknę w swoim domciu, przyjaciółko moja najdroższa - złapałam ją za ramiona. - Zakochałaś się.
I z tymi słowami ruszyłam chodnikiem do swoich drzwi.
- Nie prawda! - krzyknęła za mną dziewczyna.
- Prawda prawda. Pa!
Coś tam jeszcze mruknęła do mnie i poszła w swoją stronę, a ja zamknęłam za sobą drzwi. Westchnęłam i zajrzałam do lodówki. Wzięłam jogurt waniliowy z półki i sięgnęłam małą łyżeczkę. Przeszłam do swojego pokoju i siadając na łóżku, włączyłam laptopa. Pierwsze co, to oczywiście poczta, czy aby coś nie przyszło do mnie. Jakie było moje zdziwienie, gdy pośród kilkunastu reklam, zobaczyłam jedną wiadomość, na którą czekałam trzy dni. Kliknęłam na nią i zaraz pojawił się tekst przed moimi oczami.

Nadawca : Louis Tomlinson
Adresat : Jennifer Minnes
Temat : Praca

Droga panno Jennifer,
Chciałbym spotkać się z panią i omowić kilka rzeczy, ponieważ dostała pani pracę jako niania mojej córki Samanthy. Chciałbym, żeby pani była u mnie w domu jutro o godzinie 5 pm. Ustalimy wtedy wszystkie szczegóły.

Ps. Byłbym wdzięczny, gdyby mogła pani odpisać na moją wiadomość.

                                  Z poważaniem,
                       Louis Tomlinson



Siedziałam przez chwilę nieruchomo, przyswajając sobie, to co przed chwilą przeczytałam.
Dostałam pracę!
Louis Tomlinson?
          Hm... Gdzieś słyszałam już to nazwisko. Wpisałam w wyszukiwarkę interesujące mnie imię i nazwisko. Po chwili wszystko było jasne. Facet ma swoją firmę architektoniczną, która działa na skalę światową. Wow.  " Tommo - Project ". Znalazłam jego adres zamieszkania się i zapisłam go sobie na jakiejś kartce.
"... Jest samotnym ojcem. Jego narzeczona wystawiła go w dżień ślubu, nie przychodząc do kościoła, by zawrzeć z nim związek małżeński. " - Przeczytałam. Ojć. Musiało go zaboleć. Dziwię się dlaczego go zostawiła. Przystojny, bogaty... Czego więcej chcieć? Jeszcze mu dziecko zostawiła. Nie ma to, jak wychować się w niepełnej rodzinie. Postanowiłam mu odpisać.

Nadawca : Jennifer Minnes
Adresat : Louis Tomlinson
Temat : Praca

Witam,
Jest mi niezmiernie miło, iż pozytywnie rozpatrzył pan moje CV.
Oczywiście, pojawię się u pana o wyznaczonej godzinie.

                 Z poważaniem,        
          Jennifer Minnes


Wiadomość wysłana.
O rany. Jak mam się ubrać? Elegancko, czy bardziej na luzie? No bo to nie jest jakieś oficjalne spotkanie... Otworzyłam swoją szafę z oczyswistym zamiarem poszukiwania czarnych spodni i białej koszuli. Gdy obie rzeczy były już w moim posiadniu, stwierdziłam, że trzeba by je przeprasować, bo wyglądają, jak psu z gardła wyjęte.
          Po pół godzinie wszystko było wyprasowane i czekało sobie spokojnie na fotelu na jutrzejszy dzień.

- Nie uwierzysz! - krzyknęłam do słuchawki, jak tylko Ivette odebrała.
- Może uwierzę, ale ciszej i w co? - odpowiedziała.
- Dostałam robotę.
- Jako niańka? - upewniła się.
- Tak. I teraz zgadnij u kogo - poprawiłam się na kanapie. Było już późno, ale nie poszłam spać, by zadzwonić do Iv i pochwalić jej się moją radością.
- No dawaj.
- Louis Tomlinson, mówi ci to coś?
- Co?! U tego gościa, który zaprojektował willę z basenem, jacuzzi i salą balową i kinową w jednym, dla Britney Spears?!
- Tak.
- O kurwa.
- No.
- Zamień się.
- Nie. Ty poległa byś na stracie, bo masz zielone pojęcie o dzieciach, słonko - powiedziałam.
- A myślisz, że ty dasz radę? Idę o głowę, że to dziecko jest rozpuszczone na maksa. Bogaty ojciec, ma jedną córkę, to ją rozpieszcza. Mówię ci, wycofaj się, póki jeszcze możesz. Będziesz miała przesrane z tym dzieckiem - jak zwykle opiekuńcza Jvette się włączyła.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Pamiętasz tego Michaela, którym zajmowałam się przez pierwszy rok studiów?
- No. I co?
- To było najbardziej rozpuszczone dziecko jakie poznałam. Myślisz, że coś jeszcze mnie zaskoczy?
- Może i tak... Ale nigdy nie wiadomo.
- Okej, rozumiem. Będę pamiętać.
- Dobra kochana. Wiem, że jesteś tym wszystkim podjarana i nie możesz pewnie spać, ale ja mogę i jestem padnięta po swojej zmianie, więc do usłyszenia jutro. Zadzwoń, zanim tam pójdziesz.
-Okej. Dobranoc.
- Bajo.
Rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. Pierwsza w nocy. Nie no, okej. Zgasiłam lampkę nocną, stojącą na małej szfeczce obok łóżka i zamknęłam oczy.


Zapukałam cicho do wielkich, dębowych drzwi. Czekałam kilka chwil, aż pojawił się w nich starszy, łysy człowiek, ubrany w białą koszulę i czarny garnitur, a na przedramieniu miał równo położoną białą ściereczę. Czyżby kamerdyner?

- Pani jest tą nową nianią? Pan Tomlinson wspominał, że się pani spodziewa -wypowiedział wolno i wyraźnie.

- Tak, to ja.

- Zapraszam do środka - powiedział i otworzył szerzej drzwi, bym mogła wejść do środka. Jeśli szef jest tak samo chłodny i wyniosły, to od razu biorę nogi za pas i mnie nie ma. Przeszłam przez próg, a to co zobaczyłam, mnie zdziwiło.
          Wszędzie, dosłownie wszędzie walały się klocki, lalki i małe miniaturki samochodów. Niektóre z lalek miały pourywane głowy, ręce albo nogi. Z oddali słychać było śmiech dziecka.  Nagle zza rogu wybiegła mała ciemnowłosa dziewczynka z nożyczkami w jednej rączce i lalą w drugiej. Podeszła do mnie i zapytała:
- Chcesz mi pomóc? Musimy ją zabić - jej oczy, niebieskie na początku, zaraz zaszły czarną otoczką. Przestraszyłam się. Jeszcze ten jej szeroki uśmiech...
Patrzyłam na nią skołowana i wystraszona. Czemu tej lokaj nic nie robi? Gdzie jest jej ojciec? Gdzie ja, w ogóle jestem?!


          Nagle się obudziłam zlana potem. O Boże, co za sen. Nasłuchałam się Ivette i potem mi się to po nocach śni. Świetnie. Niech tylko ja do niej zadzwonię. Zapaliłam lampkę i sprawdziłam godzinę - dopiero 5:30. Przez ten koszmarny sen już na pewno nie zasnę, więc wstałam i poszłam do kuchni, napić się wody. Przesiedziałam przy stole kuchennym bezczynnie bitą godzinę, zastanawiając się nad swoim życiem. Oczywiście do niczego nie doszłam. Ogarnęłam się i zjadłam śniadanie składające się z tostów z serem i herbaty.

          Przygotowana psychicznie i fizyczne, zapukałam do wielkich dębowych drzwi, były takie same, jak z mojego snu. Ciekawe, kto mi otworzy. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam w nich samego Louisa Tomlinsona. Uraczył mnie swoim uśmiechem i powiedział:
- Czekałem na panią, panno Minnes.
- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie.
- Zapraszam - pokazał gestem ręki, bym weszła do środka. Tak też robiłam i szczerze, odetchnęłam z ulgą, gdy nie zobaczyłam na całkiem ładnym dywanie w korytarzu, żadnych poćwiartowanych lalek ani samochodzików.
Ufff...
- Proszę za mną, porozmawiamy w moim gabinecie.



~~~~~~
Witam wszystkich w pierwszym rozdziale.
Proszę o wasze szczere komy.
Co sądzicie?
Dodaję dziś, na koniec pierwszego tygodnia szkoły.

Karolciu, zastanawiałam się, czy dodać tu wątek z Brianą... Na razie z niego zrezygnowałam, ale kto wie, czy w przyszłości jej nie wykorzystam;)

Rozdział 62 na No control będzie w niedzielę,  6 września!
W zakładce ' bohaterowie ' pojawiła się Ivette.

Do następnego kochani<3

17 komentarzy:

  1. Genialny rozdział.
    Fabuła mi też się podoba!
    Ten sen był okropny...mam nadzieje, że jednak dziewczynka będzie grzeczna oby...
    Czekam na kolejny .
    Weny

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?
      Ten sen samą mnie przeraził, a najlepsze, że pisałam go w nocy...
      Zobaczymy, jaka będzie Samantha.
      Dzięki: )

      Usuń
  2. Takie sny ma jak ja przed szkołą XD
    nie błagam, wszędzie ta Briana, dlatego proszę cię, żeby nie było jej tutaj :)) - zrobisz jak uważasz oczywiście <3
    Powiem tak: podoba mi się *.*
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko ja mam jej dość?;)
      Hehehehe
      Dziękuję kochana za kom:)

      Usuń
  3. Ale mi się to podoba! ♡.♡ Bardzo przypomina mi pewien film, tylko za chiny nie pamiętam jaki ma tytuł. Ten sen był okropny i ta dziewczynka.... Nie ma to jak poćwiartowane lalki i kamerdyner, który od zawsze kojarzy mi się z chłodnym bez serca gościem (nie wiem czemu :D). A o Brianie napisałam wczoraj, bo ostatnio w nasze fandomie co rusz jakieś nowe newsy wychodzą na światło dzienne, więc wybacz mi, że skojarzyło mi się to akurat z nią, ale z drugiej strony jakby się pojawiła to napewno zrobiłoby się ciekawie... :D
    Czekam na kolejny rozdział, bo jest extra <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no... Aż wstrzymałam oddech, gdy czytałam ten sen...
    Wow! To było coś. Mam nadzieje, że mała będzie fajna :*
    Czekam na nn i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm...Ciekawa historia, aż nie mogę doczekać się rozwinięcia :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i pourywane głowy lalek XD Haha sorry, musiałam. Wiesz...Też byłam i chyba nadal jestem dziwnym dzieckiem i też tak robiłam :D Hahaha XD
    Fajnie się zaczyna :3 Zobaczymy czy wyniknie z tego romans PANA SZEFA z pracownicą ^.^
    Powodzenia!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny!
    Już polubiłam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Ten sen... Coś okropnego!
    Ciekawe jakim dzieckiem okaże się ta dziewczynka...
    Oby Jennifer poradziła sobie w nowej pracy i coś czuję, że między nią, a Tomlinson rozwinie się coś więcej niż "pracownik-szef" :D

    Duuuuużo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc mamy dziewczynę, którą rodzice wykopali z domu, nie ma pracy, dopiero co skończyła jakąś szkołę, ale już ma własne mieszkanie i to nawet takie z prysznicem, sypialnią i salonem. Trochę kuleją u ciebie realia, bo nie wierzę, że gdziekolwiek bezrobotna niemal jeszcze nastolatka ma takie warunki.
    A dlaczego niańka nie może mieć wolnych weekendów. Ja zazwyczaj zatrudniałem niańkę by odbierała ze żłobka i przedszkola i chwile siedziała z dzieciakami w domu, dopóki my z żoną nie wrócimy, a w weekendy to my byliśmy z dziećmi. Tak samo dlaczego niańka nie może mieć swojego prywatnego życia? Przecież żadna opiekunka nie zajmuje się dzieckiem 24 na dobę, 7 dni w tygodniu.
    W korespondencji "Pani" piszemy z dużej litery. Dał jej pracę bez spotkania? Po jednym mailu? A gdzie rozmowa kwalifikacyjna?
    W słowie "oczywistym" masz błąd.
    "na stracie" - starcie
    "szfeczce"? - co?
    "ścierecze" - co? Skąd ty bierzesz takie słowa? To naumyślne, taki styl mówienia bohaterki czy po prostu literówki?
    A więc jednak przyszła na rozmowę, no to po co jej w mailu napisał, że już ma pracę?
    Realności to w tym nie ma za grosz, nieżyciowe strasznie, ale Ivettę lubię, z główną bohaterką gorzej, ale może się do niej przekonam.

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co ja mam ci tu odpisać?
      Wiem, że niektóre rzeczy są nieralnie, ale nie piszę opowiadania, żeby było realistyczne!
      Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć...
      A te słowa, który nie rozumiesz, to po prostu błędy!
      Szafeczka i ściereczka Darku.
      Nie chcę żeby było życiowe.

      Usuń
    2. Ale to aż taki brak realności musiał być? Ta bajkowość aż bije po oczach i kojarzy mi się od razu z serialami typu "Pierwsza miłość" albo "Przyjaciółki", gdzie problemy i postacie są tak nierealne i przedstawione w taki sposób by śmieszyć żałosnością. Bardzo nie chcę by twoje opowiadanie było żałosne, bo myślę, że stać cię na to by stworzyć bajeczkę, prostą, łatwą i przyjemną, bez większych dramatów, ale jednak odzianą w jakieś, choćby najmniejsze realia.
      Też tak właśnie myślałem, że to literówezki.
      Akapity u ciebie nadal żyją swoim życiem.

      Usuń
    3. Nie oglądam przyjaciółek, a pierwsza miłość od czasu do czasu, jak zdążę, ale na pewno się nie wzoruję.
      Poza tym, to początek, może będzie lepiej?
      A jeśli stwierdzisz, że nadal będzie cię śmieszyć żałosnością, możesz odpuścić sobie czytanie.

      Usuń
    4. Żałosnością śmieszą mnie seriale, do opowiadań podchodzę nieco inaczej, bo faktycznie nie mają na celu być przerysowanym życiem i być realne aż do bólu, ale jednak przydałoby się coś co by tworzyło logikę i jej nie rozpadało na kawałki. Dziewczyna mogłaby chociażby zostać przygarnięta przez babcie, albo chrzestnego, wynajmować pokój od starszej koleżanki... to drobnostki, których twojemu opowiadaniu brakuje by logika została zachowana, a jednocześnie by nie zaburzyć słodyczy, bo jak rozumiem na celu jest by było słodko.

      Usuń

Podoba Ci się ta historia?