środa, 11 listopada 2015

Rozdział 11

    Dzisiejszy dzień, zdecydowanie zaliczam do nie najlepszych. W pracy ciągłe niedociągnięcia od strony kilku pracowników, naprawdę, będę chyba musiał z nimi porozmawiać jutro.
    Wracając do domu, nie myślałem o niczym innym, jak szybki prysznic i sen. Zaprakowałem samochód w garażu i po wyjściu z niego, zamknąłem pomieszczenie. Ruszyłem chodnikiem w stronę drzwi, praktycznie co chwila wzdychając ze zmęczenia. Przy drzwiach zdjąłem swój długi kremowy płaszcz, by w korytarzu rzucić go gdzieś w kąt. W końcu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
    Staję oniemiały, widząc jak mój kumpel całuje Jennifer. Naprawdę, tylko tego mi brakowało dzisiaj.
- Ekhem - chrząknąłem znacząco, na co ta dwójka od razu się od siebie odsunęła.  Ciemnowłosa spuściła wzrok, patrząc gdzieś po podłodze, a Harry uśmiechnął się lekko i powiedział:
- To może ja już pójdę. I tak się siedziałem. Do jutra Louis. Pa Jenny.
    Nic nie odpowiedziałem, tylko grzecznie przesunąłem się w drzwiach, by zaraz wyszedł. Gdy tylko drzwi się zamknęły, rzuciłem płaszczem na komodę i nic nie mówiąc do Jen, po prostu poszedłem do kuchni.
- Jest pan głodny, panie Tomlinson? - zapytała Mirella od razu, gdy tylko znalazłem się w kuchni.
- Tak. Daj mi coś.
- Louis, ja nie wiem... - dziewczyna szła za mną aż do samego gabinetu. Przez całą tą krótką drogę nic się nie odzywałem. Wszedłem do środka, a ona za mną.
- Ostatnim razem powiedziałem ci coś, na temat spotkań, a ty to ewidentnie masz głęboko w poważaniu, a wiedz, że takich pracowników nie toleruję - powiedziałem, siadając na fotelu za biurkiem.
- Harry przyszedł do Sam i...
- Ale to z tobą się lizał w korytarzu. Nie wiem, chcieliście mi widowisko zrobić na koniec dnia?
- Louis...
- Jennifer, chciałbym ci przypomnieć, że nie pracujesz tu, by urządzać sobie z nim randki. Zajmujesz się moją córką. Jak masz dzień wolny to oczywiście. Rób co chcesz. Ale oddzielaj pracę od życia prywatnego, bo w przeciwnym razie, będę musiał się poważnie zastanowić, nad tym, czy chcę, byś nadal dla mnie pracowała. A teraz wyjdź, bo mam trochę pracy - wskazałem ręką na drzwi. Dziewczyna posłusznie opuściła progi mojego gabinetu.
    Wiem, że trochę źle i może chamsko potraktowałem Jenny, ale nie mogłem zrobić tego inaczej. Wtedy po prostu musiałbym jej powiedzieć, że jestem zazdrosny!
    A prawda jest taka, że jestem o nią zazdrosny. Jak cholera. Za każdym razem, gdy widzę ją z Harrym, mam ochotę wywalić go za drzwi i zająć się nią sam, ale wiem, że to jednak nie wypada. Samo to, że powiedziałem jej wtedy o moich uczuciach było błędem, bo i tak nie polepszyłem swojej sytuacji tym ckliwym wyznaniem.
    No cóż w tym momencie pozostaje mi tylko patrzeć, jak Harry zabiera mi dziewczynę, która mnie pociąga, na każdy możliwy sposób.
    Kilka chwil potem, drzwi ponownie się otworzyły, ale była to tylko Mirella z moją obiado - kolacją.
- Dziękuję bardzo - zrobiłem szybko miejsce na biurku, by kobieta mogła postawić na nim tacę z jedzeniem. - Co się stało? - zapytałem, gdy kobieta stała kilka chwil, patrząc na mnie i ściskając nerwowo fartuch.
- Niesłusznie tak pan potraktował panienkę Jennifer - odezwała się, a mnie w gardle stanęła porcja obiadu.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałem, gdy spokojnie połknąłem zawartość ust.
- Ona nie była niczego winna. Odprowadziła pana Harry'ego do drzwi.
- Nie musisz jej bronić. Ona dobrze wie, że zrobiła źle - mruknąłem tylko.
- Eh, no dobrze. Czy będzie mnie pan jeszcze potrzebował?
- Nie nie. Możesz iść do domu - machnąłem ręką. Kobieta podziękowała i wyszła, a ja w spokoju skończyłem jeść.

Przeglądając umowy, projekty i inne pierdoły od jakichś dwóch godzin, moją pracę przerwał mi telefon. Po chwili odebrałem.
- Tomlinson, słucham - nawet nie spojrzałem na ekran, by sprawdzić, kto dzwoni do mnie o szóstej wieczorem.
- Tommo, przyjacielu! - po drugiej stronie usłyszałem charakterystyczny irlandzki akcent mojego znajomego. Chłopak do każdego znajomego jego znajomych, mówił ' przyjacielu '.
- Co stało, zaszczyciłeś mnie swoim telefonem, co?
- Organizuję bal charytatywny, pamiętasz? Jest co roku u dzieci z Sheffield.
- No tak, tak.
- I wiesz, liczę na to, że się pojawisz w ten dzień w Irlandii - powiedział pewnie.
- A kiedy to wypada?
- Sobota, czternastego listopada - odpowiedział.
    Spojrzałem w kalendarz. Dobrze, że nic specjalnego na ten dzień nie zaplanowałem.
- No dobra, przylecę tam do ciebie.
- Ale wiesz, jedna zasada nadal jest niezmienna - powiedział, a ja przez chwilę nie wiem o co mu chodzi.
- Co?
- Przychodzisz z osobą towarzyszącą Louis - roześmiał się, co raczej przypominało rechot, ale to szczegół.
- A ty myślisz, że z kim ja tam przyjdę?
- No nie wiem, z kim chcesz: z mamą, siostrą, wujkiem... Zaproszenie już wysłano, więc niedługo powinno do ciebie dotrzeć.
- Eh, no dobra, coś wykombinuję - westchnęłąłem i oparłem się o oparcie mojego obrotowego fotela.
- No! To wszystko ustalone. Do zobaczenia!
    Rozłączyłem się i pokiwałem przecząco głową. To się nie uda...

- Jennifer? - wszedłem do jej pokoju, gdy zapukałem, a ona powiedziała 'proszę'.
- Tak?
    Dziewczyna siedziała na fotelu i czytała jakieś kolorowe pismo. Postanowiłem zająć drugi, czarny fotel, stojący po przeciwnej stronie stolika.
- Chyba powinienem cię przeprosić za to, że trochę się uniosłem - zacząłem.
- Nie, myślę, że masz rację. Powinnam jakoś ograniczyć Harry'ego w twoim domu. Następnym razem to się nie powtórzy - spojrzała na mnie niepewnie, spod swojej czarnej grzywki.
- No dobrze. Mogę zadać ci jedno, bardzo ważne pytanie? - zapytałem niepewnie.
- Jasne. O co chodzi? - poprawiła się na siedzeniu i spojrzała na mnie uważnie.
- Mój znajomy organizuje bal charytatywny dla chorych dzieci, mam zaproszenie, dla dwóch osób. Chciałabyś mi towarzyszyć?



~~~~~~~~
No i jak oceniają państwo ten rozdział???
Mi się nawet podoba!:)
Komentujcie

5 komentarzy:

  1. Lou jest tab cholernie zazdrosny !
    Chyba troche za ostro potraktował Jennifer, no ale co zrobić tobrze,że chociaż przeprosił.
    Pojawił sie Niall !! Słodzinka !
    Awhhh będzie bal.
    Będą tańczyć. Może się nawet pocałują!!!
    To będzie takie awhhh .
    Genialny rozdział kochana weny!.
    Ps:Miałam właśnie iść spać,a tu nagle Ewa donie pisze.
    "Zaprasz na nowy rodział"
    Wiec.. Nie ide spac trudno dziś nie ma snu i de czytać dalej xd hahha
    Buziaczki kochana :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej O.o Skoro jest o nią zazdrosny, to niech walczy!!!
    Faceci ... -.-
    Biedna Jen ... Niepotrzebnie tak wybuchnął, ale z drugiej strony emocje ...
    Ah ... Mam nadzieję, że pomiędzy nimi coś zaiskrzy, a Jen skończy tą szopkę z Harry'm, bo on nie jest dla niej ... Nie rozumiem dlaczego daje się mu całować :/ Przecież ona nic do niego nie czuje! Nie kumam O.o
    Mam nadzieję, że nareszcie Lou i ona się spikną, jak to się mówi ;)
    Powodzenia w dalszym i weny Kochana :)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli Lou zależy na Jen co ewidentnie widać to niech coś z tym zrobi! Chociaż na razie tylko zaproszenie na bal charytatywny... Zawsze coś :) i myślę że Jen się zgodzi. Trudno w rej sytuacji odmówić.
    Co do poprzedniego rozdziału to jestem ciekawa kiedy dziewczyny wdrożą w życie plan utemperowania loczka. :)
    Czekam nn :-*
    Weny ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się podoba i to nawet bardzo!
    O Niall wchodzi do gry, super :*
    Czekam na nn i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehhhhm chyba się przesłyszałam Lou zaprosił Jenny na bal ?! Nie no nie wyrabiam 😝 . Zajebiste ^_^

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?