niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 35


Ważna notka na dole!!!!


 
     Nadal nie mogłam pozbyć się ciemności z oczu, więc poczekałam, aż Louis pomoże mi wysiąść. Gdy tak się stało, nadal trzymając mnie za dłoń, prowadził gdzieś. Na pewno szliśmy jakiś czas prosto. Słyszałam odgłosy stukotu i czegoś jeszcze, ale nie mogłam tego w żaden sposób zdefiniować.
– Dobra, teraz uważaj, jeden schodek do góry –usłyszałam i automatycznie podniosłam wyżej stopę, stając na jednym stopniu. - Zaraz zdejmę ci ta przepaskę, ale nie zadawaj od razu pytań, okej?
– Okej – zgodziłam się.
– Tak ogóle to miałaś dowiedzieć się dopiero za jakiś tydzień, ale wiem, że nie dałabyś mi spokoju.
– Racja – odpowiedziałam i czekałam, aż zdejmie mi tą przepaskę.
     Jego dłonie dotarły do moich policzków, by następnie przenieść się na tył mojej głowy i ściągnąć ją jednym sprawnym ruchem. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed sobą szarą ścianę i brązowe drzwi wejściowe z ozdobną owalną pozłacaną szybką pośrodku. Nic nie mówiąc, nacisnął klamkę, wpuszczając mnie pierwszą do środka. Znalazłam się w korytarzu. On, tak samo, jak ściana, którą widziałam jeszcze przed chwilą – był szary. Bez żadnych kolorów, jedynie zauważyłam kaloryfer składający się z sześciu ' żeberek ' , jak to kiedyś określił Louis. W suficie dostrzegłam wiszącą żarówkę, jarzącą się mocno. Usłyszałam zamykające się drzwi i poczułam dłoń Lou na swoich plecach.
– Tutaj mamy korytarz. Nie jest szeroki, ale za to długi. Po twojej lewej stronie, te drzwi – pokazał na białą zwykłą powłokę z klamką. - Tu jest piwnica, a w niej zamontowane już ogrzewanie i piec. Obok nich są drzwi na strych. Tam niema nic, nie jest jeszcze do końca wykończony, ale to zniknie w ciągu tygodnia... Nasza sypialnia jest na końcu tego korytarza, potem go zobaczymy. Dalej, po twojej prawej, te drzwi prowadzą do pokoju Samanthy, zajrzyj – polecił, otwierając drzwi kluczem.
    Zrobiłam, jak chciał i weszłam do pustego jeszcze pokoju. Był trochę większy, niż aktualny pokój dziewczynki, ale widać, że Louis pomyślał o kolejnych latach życia jego córki. Tutaj był tylko zamontowany grzejnik na całą długość ściany pod oknem. Samo okno zajmowało dwie trzecie jednej z czterech ścian. Było też wyjście na balkon. Podeszłam do okna bliżej – balkon był wykończony, miał barierkę, a nawet z dachu padały na niego delikatne światła, co znaczyło, że Louis zamontował pod dachem oświetlenie. Wieczorem będzie tu niesamowity widok! Wyszłam z pomieszczenia, zamykając je za sobą cicho.


– Jak się podoba całość? - Louis nie mógł się doczekać, aż wyrażę zdanie na temat tego, co mi pokazał.
     Skończył pokazywać mi wszystkie pomieszczenia i wyszliśmy właśnie przed dom. Do bramy prowadził ładny chodnik wyłożony czerwoną kostką brukową, a po obu jego bokach zostały posadzone rabatki i niskie krzewy.
– Więc... To było to, o czym mi nie mówiłeś? -zignorowałam to pytanie – chciałam, by odpowiedział najpierw na moje.
– Tak. To miała być niespodzianka. Mieliśmy wprowadzić się tu za około miesiąc, kiedy wszystko będzie na swoim miejscu.
– Ale nie rozumiem, po co nam nowy dom?
– Przede wszystkim, chciałem jakiejś zmiany w naszym życiu. Takiej zmiany na lepsze. Powiedz, czy ci się podoba?
– Jest wspaniały, no i dużo bardziej okazalszy od tamtego...I nadal nie mogę wyjść z szoku – powiedziałam, rozglądając się po całym podwórku. Od bramy dzieliło nas kilka metrów. Była czarna z bogatymi rzeźbieniami. - Bardzo mi się podoba! - Prawie wskoczyłam mu na ręce, przytulając się do niego. Mężczyzna zaśmiał się zszokowany moim ruchem, ale od razu objął mnie mocno w talii, nie pozwalając mi się przewrócić. - Jestem w szoku - uśmiechnęłam się, odsuwając swoją twarz od niego na kilka centymetrów.
– Szczerze, bałem się, że może ci się coś nie spodobać...
– Czy mówiłam ci już, że jesteś niesamowity?
– Kilka razy w łóżku ci się wymsknęło –stwierdził po zastanowieniu. Zaśmiałam się cicho z jego słów,wydostając tym samym się z jego silnych ramion.
– Zdarzyło się...
– Więc, projekt zaakceptowany? - zapytał, chwytając mnie za prawą dłoń, kierując się w stronę bramy.
– Tak. Tylko mogłeś od razu powiedzieć, nie wymyślałabym jakichś durnych teorii.
– Jesteś o mnie zazdrosna? - zachichotał, posyłając w moją stronę szeroki uśmiech.
– Oczywiście! Nie mam zamiaru oddać cię jakiejś tlenionej blond idiotce – prychnęłam, co tylko jeszcze bardziej go rozśmieszyło.
– Ja ciebie też nikomu nie oddam – odpowiedział,gdy zamknął za nami furtkę i włączył alarm przy bramie.


– Ten dom naprawdę będzie niesamowity! -powiedziałam kolejny raz jeszcze tego samego wieczora. Cóż, byłam zbyt podekscytowana nowym odkryciem...
     Mirella wyszła do domu, jak tylko my wróciliśmy,informując nas, że Sammy śpi jak suseł, a dom jest posprzątany.
– Racja.
     Louis obdarzył mnie soczystym buziakiem w policzek, a potem poszedł zajrzeć do małej. Usiadłam przy stole w kuchni,spoglądając na kwadratowy czarny zegar wiszący na ścianie. Dochodziła jedenasta w nocy.
– Faktycznie, mocno śpi.
– Napijesz się czegoś? - zapytałam, wstając od stołu i kierując się do lodówki. Sama miałam ochotę na sok jabłkowy.
– Hm... Mam ochotę na... O, mam ochotę na ciebie – odpowiedział mi, co skwitowałam małym uśmiechem. Gdy szklanka była zapełniona do połowy napojem, szklana butelka zresztą soku wylądowała ponownie w lodówce.
– Jestem zmęczona – jęknęłam, odwracając się przodem do niego. Upiłam trochę soku i odstawiłam szklankę na blat za sobą. Naprawdę, te dzisiejsze wrażenia źle na mnie wpłynęły.
– Ty nie musisz nic robić – stwierdził z szerokim uśmiechem, podszedł do mnie powoli i objął moje ciało w tali, przyciągając do siebie.
     Jego usta spoczęły na moim obojczyku, składając tam kilka niewinnych całusów. Następnie przeszedł wyżej, bliżej ucha, robiąc to samo. Mruknęłam cicho przez to, co robił. No cóż, miejsce za prawym uchem, to moje wrażliwe miejsce...
– Louis...
– Hm?
– Chciałabym, ale...
– Więc pozwól mi działać, nie możesz ciągle żyć w strachu, w przeświadczeniu, że coś się stanie... Raz nam się udało, więc znów zaryzykuj.
     Louis, jak chce, potrafi być bardzo przekonujący. A ja, cóż, nie umiałam mu odmówić.
– Gdyby to było takie proste...
– Jest.
     Nagle, nic nie mówiąc więcej, wziął mnie na ręce, jak pannę młodą i przeszedł powoli do naszego pokoju. Tam, zamykając za sobą drzwi kopniakiem, postawił mnie na podłodze, nie zapalając światła. Staliśmy przed sobą w zupełnej ciemności. Z okna nie dochodziło żadne światło, bo księżyc nie świecił swoim blaskiem z tej strony domu. Jego dłonie znowu znalazły się na moich ramionach, ale szybko przemieściły się na moją granatową koszulę i jej guziki, które zaczął mozolnie odpinać. Czekałam spokojnie, aż kończy i to samo zrobiłam ja – równie wolno zdjęłam z niego białą koszulę, w której był dziś w pracy. Przy dwóch ostatnich sam zerwał z siebie ubranie i popchnął mnie do tyłu – na łóżko – zajmując miejsce nade mną.
- Dobra, wystarczy już tej zabawy, czas na przyjemność.
    Mówiłam, że Louis lubi zawsze postawić na swoim?


****

Ok, sprawy organizacyjne:
1. Zastanawiam się nad zakończeniem tej historii w niedalekiej przyszłości i mówię to już teraz, z wyprzedzeniem. Tak więc uczulam was. Nie wiem, za ile rozdziałów, po prostu czuję, że im dłużej będę je ciągnąć, tym będzie coraz gorsze.
2. Mam w głowie prawie całe zakończenie, ale nadal waham się nad nim. Nie...Dobra, nic więcej nie powiem!
    Cóż, może stać się tak, że epilog pojawi się w przeciągu kilku następnych rozdziałów... Nic nie jest do końca pewne. Nie wiem jeszcze, jak zakończę historię kilku osób w tym ff i one właśnie będą miały wpływ na sam jego koniec.
3. Skoro to mamy już za nami, przechodzę do dzisiejszego rozdziału - Jak się podobał? Mam nadzieję, że wyszedł całkiem znośnie...
Liczę na szczere opinie xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ta historia?