wtorek, 21 czerwca 2016

Rozdział 34



     Tak, jak mu powiedziałam, tak zrobiłam. Umówiłam się z przyjaciółką na kawę w pobliskiej kawiarni. Sammy spokojnie bawiła się w kąciku zabaw w rogu pomieszczenia pod moim okiem.
- To dziwne, że on coś przed tobą ukrywa. Wiesz, nie wygląda na takiego, ale może miał dość.
- Też o tym samym pomyślałam - westchnęłam. Od razu powiedziałam jej o tym, co usłyszałam. - Ale może to nie jest żadna zdrada... Ivette, czemu od razu uważasz, że ma kogoś na boku?
- Dziewczyno, faceci na dłuższą metę nie chcą zajmować się załamanymi kobietami. To nie w ich naturze. Męczą się. Dlatego wolał znaleźć sobie bezproblemową, wyzwoloną kobietę. - Wzruszyła ramionami. Nie podobał mi się jej ton.
- Nie wierzę w to.  Louis nie jest tym typem. Znam go półtora roku, może to mało, ale pewne rzeczy po prostu się wie, więc za nic mi tego nie wmówisz - stwierdziłam i upiłam łyk swojego latte, odstawiając je od razu na stolik.
- Nawet nie będę cię do tego zmuszać. Po prostu wyrażam swoje zdanie - wzruszyła ramionami.
- Dobra, skończmy ten temat już - poprosiłam. Jeszcze kilka chwil i jej słów i zacznę jej wierzyć.
- Mamciu, pić - usłyszałam głos Sam przy moim boku. Od razu podałam jej szklankę ze słomką, w której był sok jabłkowy. Upiła trochę i wróciła do zabawy z nowo poznanym kolegą.
- Mamciu?
- Co? - spojrzałam na Ivette, która patrzyła na mnie z pytającym wzrokiem.
- Od kiedy ona tak do ciebie mówi?
- Od kilku dni.
- Wow, ale zdajesz sobie sprawę, że jeśli on ma kogoś na boku i będziecie się musieli rozstać, najbardziej ucierpi Samantha? - zadała pytanie, kiedy ja kończyłam swój napój.
- Ive, nie wyskakuj tak daleko w przyszłość. Osobiście nie jestem wstanie w to uwierzyć, dopóki nie dowiem się prawdy od niego samego, więc proszę, zejdź w końcu z niego.
- Okej, okej.

     Półgodziny później wyszłyśmy z kawiarni, kierując się w stronę domu Harry' ego. Byłam u niego raz, ale zapamiętałam drogę.
- Gdzie idziemy? - usłyszałam pytanie Sammy. Mała szła ze mną, trzymając się mocno mojej dłoni, cicho co jakiś czas podśpiewując jakieś melodie.
- Do wujka Harry' ego - odpowiedziałam wiedząc, że od razu się ucieszy. Tak też było. Od razu piszcząc radośnie, przytuliła się do mojej nogi, przez co zatrzymałam się na moment, by oddać uścisk.
- Jej! Super!
- Dobrze, a teraz chodźmy, zrobimy mu niespodziankę!
     Dobrze wiedziałam, że brunet ma dziś dzień wolny.  Zawsze w piątek dostaje od Louisa wolne, zdążyłam to zauważyć i dziś to wykorzystam. Kto, jak nie on, powie mi, co ukrywa przede mną jego przyjaciel? A co, jeśli nie będzie chciał mi powiedzieć? Cóż, o tym nie pomyślałam... Będę musiała improwizować, czy coś...
-Jennifer? - Harry był zdziwiony moimi odwiedzinami, ale zaraz zeszłam na boczny tor, gdy Sammy wskoczyła mu na ręce, głośno się z nim witając. - Cześć szkrabie. - Przytulił do siebie małą i wpuścił mnie do środka. - Nie sądzę, że przyszłaś tu tylko po to, by Sammy się spotkała ze swoim wujem.
- Racja - odpowiedziałam. Kurczę, dobry jest. - Może trzeba było zostać detektywem, a nie architektem?
- Nie, wybrałem dobry kierunek. - zaśmiał się. - Napijesz się czegoś?
- Wody - odpowiedziałam, a Sam zaraz podchwyciła temat mówiąc, że chce soku pomarańczowego. Harry zgodził się i za chwilę nasze napoje stały na stole w kuchni. Harry poszedł włączyć bajkę Sam, a ja zastanawiałam się, jak zacząć.
- O co chodzi? - zapytał, nagle pojawiając się przede mną.
- Czy Louis coś przede mną ukrywa? - zapytałam od razu, patrząc badawczo w jego zielone oczy.
- Co miałby? - odchrząknął, poprawiając się na krześle.
- Nie wiem, ty mi powiedz.
- Skąd takie przypuszczenie, że cokolwiek przed tobą ukrywa?
- Od jakiegoś czasu późno wraca do domu, prawie, że w nocy, ciągle rozmawia przez telefon, wykłócając się o coś...
- Louis jest szefem świetnej firmy pełnej równie dobrych architektów i nie dziwi mnie fakt, że tak jest. Musi mieć wszystko pod kontrolą. Ciebie też nie powinno to dziwić - odpowiedział od razu, przerywając mi.
- Ivette sugerowała, że ma kochankę na boku - westchnęłam, wiedząc, że to głupio brzmi. Po wypowiedzeniu tych słów, Harry odpowiedział mi na nie wypluciem na blat stołu zawartości swoich ust. Dobrze, że to była tylko woda.
- Co? - zapytał, wycierając stół ściereczką. - Czy tej lasce całkiem rozum odjęło?
- Hej, nie obrażaj jej - zastrzegłam.
- Wybacz, ale to śmieszne. Louis i inna? Ten facet musiałby się trzy razy urodzić, żeby chciał zdradzać swoją kobietę.
- Tak myślałam...
- Ja sobie pogadam z tą dziewczyną, nie będzie wymyślać byle historii o moim przyjacielu. - Pogroził palcem, na co tylko się lekko uśmiechnęłam.
- Nie zapominaj, że sam przedstawiłeś go w moich oczach tak samo - wspomniałam, przypominając sobie scenę w kuchni.
- No cóż, chciałem, żebyś to na mnie zwróciła uwagę, ale mi się nie udało. Ale może to i dobrze. Doszedłem do wniosku, że po prostu zauroczyłem się tobą. Jesteś naprawdę piękną kobietą Jennifer.
- Harry...
- Tak, wiem. Po prostu musiałem ci to powiedzieć. Ale jedno jest pewne - Louis cię nie zdradza.
- Też tak uważam. Na pewno nic nie wiesz? - dopytałam z nadzieją.
– Nie.
– No dobrze, ale nie mów Louisowi, że tu byłam, dobrze?
– Dla ciebie wszystko.
     Mogłam się spodziewać, że nie będzie chciał mi powiedzieć, w końcu to jego kumpel. Zostałyśmy u loczka jeszcze pół godziny i wróciłyśmy do domu, akurat na obiad. Louis też już był, co mnie zdziwiło,ale postanowiłam tego nie pokazywać.
- Cześć kochanie - przywitałam się z nim, przytulając od razu się do jego karku.
- Witam witam. Siadaj, bo obiad stygnie - powiedział, ciągnąc mnie tak, że usiadłam bokiem na jego kolanach.
- Chyba nie masz zamiaru tak spożywać posiłku? - zapytałam, poprawiając się na jego kolanach.
- Mam. Jest mi wygodnie, a tobie? - posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Nie i wstaję.
     Od razu się podniosłam, a w tym momencie do kuchni ponownie wbiegła Sammy, informując naszą trójkę, że umyła porządnie rączki i zasiadła na kolanach ojca. Spojrzałam na Louisa sugestywnie, na co on tylko pocałował małą w głowę i pomógł jej jeść.
- Tato, umiem sama! - Dziewczynka wyrwała z jego ręki łyżkę, nabierając na nią porcję zupy.Louis przyglądał się temu z szerokim uśmiechem, zaprzestając tym samym jedzenia. Jestem pewna, że myśli teraz o tym, jak szybko Sammy rośnie. Jest dla niego malutką córunią, i jak ci wszyscy ojcowie, nie da jej skrzywdzić.

    Po obiedzie Mirella posprzątała i powiedziała, że ogarnie trochę dom, a ja i Louis usiedliśmy na kanapie w salonie. Brunet włączył jakiś film na DV, opowiadając mi, jak w pracy. Ja też pokrótce opowiedziałam, jak spędziłam czas z Ivette, pomijając to, że byłam u Harry' ego. Ciągle gryzło mnie to, co przede mną ukrywa, czemu nie chce powiedzieć. W końcu wieczorem nie wytrzymałam i zapytałam go o to. Najpierw mnie zbył, powiedział, że to nic, czym powinnam się teraz przejmować.
- Zdradzasz mnie? - Wiedziałam, że to pytanie na pewno w jakiś sposób na niego zadziała.
- Co?
- No czy masz kochankę?
- Skąd ci to przyszło do głowy, kochanie? - wstał i podszedł do mnie.
- Nie wiem, po prostu po tym wszystkim... Nie wracasz do domu na noc, rozmawiasz z kimś...
- Eh, miałem ci jeszcze nie mówić, ale... - Serce podskoczyło mi do gardła. Przez moment sądziłam, że naprawdę powie, iż ma kogoś. - Ale skoro tak... Ubieraj się.
- Po co?
- Muszę ci coś pokazać.
- Ale co?
- Chodź, nie pytaj. - Wyciągnął mnie na dwór do samochodu, zatrzymując mnie przed drzwiami pasażera.
- Czekaj. Założę ci to.
- Co to? Po co? - zapytałam, gdy zobaczyłam, jak wyciąga z kieszeni czarny materiał i chce zawiązać mi nim oczy.
- Nie powiem ci. Musisz wytrzymać, aż dojedziemy.
- Ale gdzie?
    Nic nie rozumiałam, ale w końcu dałam spokój, wiedząc, że nic już nie zdziałam. Louis pomógł mi usiąść na fotelu pasażera i po kilku chwilach ruszył z podjazdu, włączając muzykę w radiu. Minęło kilka minut, które niesamowicie mi się dłużyły, ale nie chciałam go bardziej denerwować, bo wiem, że jest troszkę zły. W końcu zatrzymał się i powiedział:
- Jesteśmy na miejscu.

 **

No i przyjechali, jak myślicie, gdzie ją zabrał?

1 komentarz:

  1. Ciekawie potoczyłaś akcję. Ciekawe co kombinuję Louis? Ale mam pewne przypuszczenia... Ciekawe czy się sprawdzą 😄 No nic o tym przekonam się w następnym rozdziale. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?