poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 28

- Kochanie! Tak bardzo się o ciebie martwiłam! Przyleciałam z Bostonu najwcześniejszym samolotem! Jak się czujesz? Coś Cię boli? - zadała kilka pytań na raz, tworząc zamieszanie w mojej głowie. Boston? Co ona tam robiła? O co w ogóle chodzi?
- Co? Byłaś w Bostonie? Jenn...
- Nie mówiłam ci? No tak! Słyszałam od lekarzy, że straciłeś pamięć i możesz nie pamiętać wielu rzeczy... Ale ja Ci to wszystko opowiem dokładnie tak, jak było! Wiesz, że mamy córeczkę? Ma na imię Samantha, sam wybierałeś jej imię. Jest taka śliczna i mądra! Przyjechała ze mną, ale zostawiłam ją u mamy, wiesz, żeby nie musiała cię oglądać w szpitalu, sam rozumiesz.
    Stałem zszokowany jej słowami. Czyżby Jennifer kłamała, by przeciągnąć mnie na swoją stronę? Briana przecież mówi, że Samantha jest z nią, więc jasne jest, że nie było jej na miejscu wypadku czy cokolwiek, skoro była z matką!
- Opowiedz mi coś o dziewczynce. Nie pamiętam jej w ogóle - poprosiłem, siadając na łóżku.
- Oh, przykro mi kochanie. Nie jestem w stanie. Wiesz, nie wychowywałam jej. Wynajęłam opiekunkę. Ja musiałam pracować, ty też... Nie miał się kto nią zająć.
- Mówisz o Jennifer? - zadałem kolejne pytanie.
- Jakiej Jennifer? Opiekunka ma na imię Klara, ma trzydzieści pięć lat.
    Co? Więc co w takim razie z Jennifer? Kim ona jest? Czyżby mnie okłamała? Tak perfidnie?
- A ta Jennifer?
- Jaka Jennifer? O kim ty mówisz? - zapytała zdziwiona. Pochyliła się nade mną, przykładając zewnętrzną stronę dłoni do mojego czoła, marszcząc przy tym lekko swoje czoło. - Nie, nie masz gorączki. Może ja zawołam lekarza?
- Nie, czuję się znakomicie.
    Sam już nie wiedziałem, która z nich mówi prawdę, a która zwyczajnie mnie naciąga. Obie mówiły rzeczy, które trzymają się całości... Nie wiem, co o tym myśleć... Muszę pobyć sam, by się nad wszystkim porządnie zastanowić, może nawet coś mi się przypomni?
- Emm... Briana, mogłabyś wyjść? Chciałbym pobyć sam, wiesz, muszę zregenerować siły.
    Posłałem jej nikły uśmiech, kładąc się na łóżku. Ona tylko pokiwała głową ze zrozumieniem i wstała ze swojego siedzenia. Podeszła do mnie i przyłożyła swoje wargi do moich łącząc je w pocałunku. Całowała tak, jak zapamiętałem - mocno i stanowczo, co od zawsze mi się podobało.
- Dobrze tygrysku. Wpadnę jutro, okej?
- O... Okej - odpowiedziałem niepewnie, czy chcę ją widzieć, ale w końcu to matka mojego dziecka, tak? Chociaż z tym nie ma żadnego problemu, czy to prawda, czy też nie.
    Gdy wyszła z pokoju, westchnąłem ciężko. Mętlik w głowie był tak zmiksowany, że czułem, iż zaraz zapomnę, jak się nazywam.
    Z jednej strony była Jennifer, a z drugiej Briana - dwie strony, dobra i zła, a ja sam nie potrafię wybrać między odpowiedzią A, a odpowiedzią B. Jennifer wydawała się być miłą i pokładaną dziewczyną. Nie sądziłem, że wykorzysta moją utratę pamięci, by zmienić Brianę w chorą psychicznie osobę, która chce ją zabić, ani matkę, która porzuca swoje dziecko! Zrobiło mi się bardzo przykro z tego względu, gdyż jej uwierzyłem, jej pierwszej, a ona to wykorzystała i wymyśliła to wszystko. Na dodatek, polubiłem ją, wydawała się naprawdę w porządku. No cóż, byłem idiotą wierząc jej we wszystko, co mi powiedziała. No i jeszcze to zdjęcie w moim portfelu... Nie, to pewnie jakiś photoshop, jak inaczej miałbym to sobie wytłumaczyć?
    Briana była taka, jaką ją zapamiętałem. Równie śliczna i kusząca, jak wtedy w klubie. Uwiodła mnie swoim wdziękiem, gdy razem z Oli' m przyszliśmy się napić, by świętować zakończenie budowy jakiejś willi. Dziś było tak samo. Nawet to, gdy szybko mówiła było wprost urocze... Jezu, Louis, przestań o nich myśleć! Miałeś odpocząć... Nie, ja nie potrafię odpoczywać z głową pełną myśli. Wstałem z łóżka, i tym razem bez kroplówki, wyszedłem cicho na korytarz, na mały spacerek. Może uspokojenie nerwów coś da i zasnę choć na trochę? Moje nogi poniosły mnie do pokoju telewizyjnego. Kablówka była podłączona, a więc mogłem sobie coś ciekawego obejrzeć.
- Nie ma nic ciekawego na tych programach - usłyszałem miły kobiecy głos. Obróciłem się i zobaczyłem tę samą miłą pielęgniarkę, która była u mnie dwa razy, by zmienić kroplówkę i opatrunki.
- Szkoda, miałem ochotę zobaczyć jakiś film akcji - wyznałem, odkładając pilot na miejsce, nie wiedząc, kiedy on wylądował w moich dłoniach.
- Powinieneś przyjść koło południa, wtedy na pewno coś ciekawego by leciało - odpowiedziała podchodząc bliżej.
- Zapamiętam - uśmiechnąłem się do niej lekko, wracając wzrokiem do ekranu telewizora, w którym akurat zaczynał się jakiś pogram rozrywkowy.
- Idź już spać. Jutro czeka cie kilka badań, po których będzie wiadomo, ile zostaniesz w szpitalu - powiedziała, podchodząc do odbiornika i wciskając wyłącznik.
-No dobrze, jak pani każe.
     Zasalutowałem i minąłem ją, wychodząc z pokoju. Od razu poszedłem do swojej sali, czując powoli rosnące zmęczenie, spowodowane wrażeniami, na które zostałem skazany. Poczułem, jak moje ciało odpręża się, czując pod sobą twarde łóżko i zaraz zasnąłem.
    Obudziłem się następnego dnia, całkiem wypoczęty. Na stoliku dostrzegłem talerz, a na nim zwykła bułka, mały kawałeczek masła i dwa plasterki jakiejś wędliny. Ugh, szpitalne jedzenie nie powala na kolana. Zjadłem śniadanie i skorzystałem z prysznica, odświeżając się. Czułem się dobrze, mimo tego, jaki wypadek przeżyłem.
- Dzień dobry - powitał mnie ordynator szpitala, wchodząc do mojej sali w asyście dwóch pielęgniarek.
    Jedna z nich była blondwłosą kobietą - mogła mieć z trzydzieści lat. Włosy miała upięte wysoko w koński ogon. Na sobie miała biały fartuch, a po obu jego bokach widziałem dwie kieszenie. W prawej ręce miała duży, czarny notes, a w lewej czarny długopis i notowała coś. Druga zaś, podeszła do mnie z informacją, że musi zmienić mi wenflon i podłączyć kroplówkę. Kiwnąłem tylko głową, że rozumiem. Moja uwaga skupiła się na lekarzu, który zaczął do mnie mówić.
-Proszę mi powiedzieć, jak się pan czuje, w skali od jednego do dziesięciu - poprosił. Zastanowiłem się chwilę, nim odpowiedziałem.
- Osiem.
- Dobrze. Miewa pan może jakieś bóle głowy, pleców, czy innych części ciała?
- Nie.
- Zawroty głowy?
- Nie.
- Dobrze. Zrobimy panu dziś kilka badań, zaczniemy od prześwietlenia głowy, by sprawdzić, czy nie nastąpiły jakieś zmiany w mózgu i jego obrębie. Siostro Fines, proszę za pół godziny przygotować pacjenta na badanie.
- Dobrze doktorze - odpowiedziała kobieta, która zmieniała mi kroplówkę.
- Potem pobierzemy panu krew, do kolejnych badań, zajmie się nimi Caroline. - Tu pokazał na kobietę notującą coś cały czas w notesie.
- Rozumiem.
- Dobrze. Życzę panu miłego dnia.
- Dziękuję - odpowiedziałem, zanim jeszcze cała trójka wyszła z pokoju.
    Siedziałem chwilę bezczynnie, aż dopadła mnie myśl o firmie. Przecież nikt jej nie pilnuje, nie dogląda... Wyciągnąłem z szafki kurtkę, a z niej telefon. Dobrze, że mam ten sam model, więc wiem, gdzie co mam. Wybrałem numer do Harry' ego, to z nim przecież założyłem nasze źródło dochodów.
- Halo? - odebrał.
- Cześć Harry.
- Louis?
- Tak, słuchaj... Zająłbyś się zleceniami? Wiesz, teraz nie wiem nic, nie jestem w stanie - zacząłem niepewny.
- Wiem, o tym. Wiem. Poza tym, Jennifer też do mnie dzwoniła, dwa dni wcześniej, w tej samej sprawie.
- Jennifer?
- Tak. Kazała mi doglądać wszystkiego, żeby było idealnie, gdy wróci ci pamięć, i żebyś wiedział, gdzie co jest.
- Ale... Skąd ona wie o firmie? Skąd ma twój numer? - zadałem zdezorientowany pytanie.
- Louis, przecież Jenny to twoja laska, wie wszystko. - Wydawał się oburzony tym, że nie wiem.
- Ale...
- Tak?
- Nie, nic.
- Ok. Może wpadniemy do ciebie z chłopakami, co ty na to? - zapytał po chwili ciszy.
- Jasne wpadajcie.
    Chyba będę musiał pogadać z Jennifer. I porządnie zastanowić się nad tym, która z nich - Jennifer czy Briana - mówią prawdę.
************
Jak wasze reakcje po rozdziale? Piszcie w kom:)))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ta historia?