sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 15

- Jak myślisz Sammy, tatuś będzie dziś wcześniej w domu? - zapytałam dziewczynkę, która jadła ze mną obiad przy stole w kuchni.
- Tak! Obiecał mi - mała pokiwała główką potwierdzająco i wróciła do zajadania się sałatką warzywną.
    Szczerze, nie chciałam, by wracał wcześniej. Dzisiaj ma odbyć się nasza rozmowa... Nie wiem, jak ona przebiegnie. Mam nadzieję, że żadne z nas nie będzie skrzywdzone.
- Jestem! - usłyszałam krzyk Louisa z korytarza.
     Mała jak na zawołanie zeskoczyła ze stołka i pobiegła do niego. Po krótkiej chwili Louis wszedł do kuchni, niosąc na rękach przyczepioną do niego Sammy. Wyglądał słodko z nią na rękach. I nie, nie skarcę się za takie myśli. Postawił ją na podłodze i usiadł do stołu, na którym czekał na niego już obiad. Mała zrobiła to samo, kończąc obiad.
- Pamiętasz, że musimy porozmawiać? - zapytał.
- Tak.
- Dobrze. Przejdziemy do mojego gabinetu, żeby był spokój, okej? - kiwnęłam głową, że się zgadzam i skończyłam swoją porcję.
    Talerz znalazł się w zmywarce. Sammy zaraz też postawiła puste naczynie na blacie obok mnie, mówiąc, że zjadła. Pochwaliłam ją i powiedziałam, że może iść się pobawić do salonu. Poczekałam, aż pan domu również skończy jeść swoją porcję i oba naczynia wylądowały w zmywarce. Gdy on zniknął w korytarzu, westchnęłam, dając sobie moment na przeanalizowanie wszystkiego. W Irlandii obiecałam, że wszystko się wyjaśni. Porozmawiamy o wszystkim, lecz tak naprwdę, nie wiedziałam, jak ta rozmowa będzie wyglądała.
Postanowiłam zmierzyć się z nieuniknionym i skierowałam swoje kroki do jego gabinetu. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg pomieszczenia. Stanęłam przed jego biurkiem, nie wiedząc, czy odezwać się pierwsza, czy poczekać, aż on zacznie.
- Tak więc Jennifer, musimy w końcu dojść do momentu, w którym wyjaśniamy sobie, na czym stoimy - zaczął.
- Co masz na myśli? - zapytałam, nie bardzo wiedząc, o czym mówi.
    Louis wstał, podszedł do mnie i chwycił delikatnie moje dłonie, patrząc na nie i lekko się uśmiechając. Jego marynarka wisiała swobodnie na oparciu fotela, a dwa górne guziki białej koszuli miał odpięte, przez co widziałam zarys jakiegoś tatuażu. Byłam ciekawa, co to za rysunek.
- Widzisz Jenny... Nie wiem, jak ty to robisz, świadomie czy nie, ale cholernie mnie pociągasz. I nie jestem jedyny. Harry też za tobą gania. Teraz przestał, ale pewnie szykuje plan, jak cię odbić. Nie jest z tych, że jak mu się nie uda, to da sobie spokój. Ale nie o nim chciałem rozmawiać. Te wszystkie skradzione namiętne pocałunki nie miały na celu zaciągnięcia cię do łóżka, od razu mówię, żebyś nie myślała sobie, że jestem jakimś niewyżytym hujem - uśmiechnął się figlarnie i spojrzał prosto w moje oczy.
    Onieśmielił mnie, powiem szczerze. Złączył nasze palce obu rąk i przypatrywał im się chwilę. Nagle nieoczekiwanie do pokoju weszła Sammy. Spojrzała na nas i nasze dłonie, po czym wypaliła:
- Jenny, jesteś teraz moją mamusią? - podbiegła do mnie i spojrzała, podnosząc wysoko główkę. Jej wzrok był proszący. Zaśmiałam się nerwowo, bo chyba nie ma nic trudniejszego, jak powiedzieć dziecku w takiej sprawie ' nie '.
- Sammy kochanie - Louis wziął małą na ręce i powiedział do jej ucha: - Wiesz córeczko, idź pobaw się do swojego pokoju, dobrze? Narysuj dla Jen ładnego kucyka, ostatnio mi pokazywałaś. Musimy porozmawiać z Jenny. Zapytam, czy będzie chciała być twoją mamusią, okej?
- Tak! - gdy tylko jej stópki dotknęły paneli, wybiegła z gabinetu i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie będę owijał w bawełnę, powiem, jak jest - nieoczekiwanie przyciągnął moje ciało do swojego i pocałował mocno. Gdy skończyło się powietrze, oparł swoje czoło o moje i wyznał: - zakochałem się w tobie.
Przez moment patrzyłam na niego zszokowana, odsuwając się krok do tyłu.
Czy Louis właśnie powiedział, że zakochał się? We mnie?
- Louis...
- Musiałem ci powiedzieć. Nie wytrzymałbym dłużej - westchnął, podchodząc do mnie.
- Ja...
- Przepraszam, jeśli to za dużo. Po prostu...
    Nie pozwoliłam mu skończyć, tylko przybliżyłam się do niego maksymalnie i złączyłam nasze wargi. To był impuls, ale wcale go nie żałuję. Mężczyzna objął mnie mocniej w pasie jedną ręką, a drugą przyłożył do szyi, przez co przeszły mnie delikatne dreszcze po kręgosłupie.
I pragnęłam więcej.
- To znaczy, że się zgadzasz? - zapytał urywanym oddechem po zachłamnym pocałunku.
- Wstępnie.
- Dlaczego wstępnie? - zapytał, nie rozumiejąc.
- Nie jestem pewna tego, co dokładnie czuję do ciebie, ale chętnie dowiem się co to jest w najbliższym czasie - wytłumaczyłam, na co brunet uśmiechnął się szeroko i ponownie objął w pasie przyciągając do siebie.
- Mam tatku! - Samantha znowu wbiegła do gabinetu, otwierając drzwi na oścież i wymachując białą kartką papieru.
- Pokaż - Louis wziął od niej rysunek, a ja wzięłam dziewczynkę na ręce. Objęła rączkami moją szyję i czekała co powie jej tata. - No co jak co, ale talet do rysowania to masz po mnie - na te słowa pokazał mi dzieło blondyneczki. Było to zwierzę bardzo przypominające kuca. Jego grzywa była długa, jak i ogon. Cały pomalowany na brązowo. - Jeszcze trochę i będzie z tego dzieło! - Louis dał małej buziaka, na co głośno zachichotała, tym samym mnie wprawiając w szerszy uśmiech.
- Tatusiu, czy Jennifer będzie moją mamusią? - ponowiła pytanie, wtulając się w moją szyję. Jestem pewna, że wygląda to przesłodko. Spojrzałam na szefa, który wyznał mi przed chwilą miłość.
- Tak - odrzekł bez zawahania.
    Dziewczynka słysząc potwierdzenie, przytuliła się do mnie, mocno ściskając, jak na siebie, mogą szyję. Nagle znieruchomiała, odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Ale będziesz mi czytać siedmiu krasnoludków i spać ze mną, jak nie będę mogła zasnąć? - jej smutny głosik doprowadził mnie prawie do łez.
- Oczywiście, że tak! Skąd mogłaś pomyśleć, że nie będę już tego robić? - zapytałam, odgarniając niesforne kosmyki z jej twarzyczki.
- Nie wiem...
- No dobrze już, proszę mnie tu przytulić! - Louis obiął mnie w pasie jedną ręką, Sam drugą i dał po buziaku.
Trzymałam ją, a ona obejmowała nas oboje. Wyglądaliśmy, jak normalna rodzina.


    Wieczorem Louis stwierdził, że skoro daliśmy sobie nawzajem szansę, nic nie stoi na przeszkodzie, bym przeniosła się do jego sypialni. Zgodziłam się, nie miałam wyjścia. Moje rzeczy zostały tam przeniesione bez mojej wiedzy, gdy poszłam z Sam na krótki spacer.
    Łazienka Louisa była większa niż moja dotychczasowa. Wyszłam z niej po prysznicu, w koszulce i szortach z elastycznego materiału, które idealnie nadawały się do snu.
- Myślałem, że znowu zobaczę cię w ręczniku - powiedział, gdy usiadłam na łóżku.
- No niestety - powiedziałam, rozcierając na dłoniach trochę kremu nawilżającego.
- Szkoda. Zaraz wracam - cmoknął mnie w kolano i zniknął w łazience, uprzednio zabierając ze sobą czyste bokserki. Westchnęłam i wsunęłam się pod kołdrę. Zgasiłam lampkę po swojej stronie, zostawiając trochę światła Louisowi.
- O, widzę zadbałaś o klimat - powiedział, zamykając drzwi pomieszczenia i pochodząc do łóżka. Dzięki jego lampce widziałam każdy tatuaż bruneta. Są śliczne. Zapewne każdy z nich ma jakąś historię. Kto wie, może kiedyś mi o nich opowie?
- Tak. Czekam tylko na ciebie - odpowiedziałam. - Dobranoc - odwróciłam się do niego plecami.
    Usłyszałam, jak śmieje się cicho, co słabo mu wychodzi. Sama uniosłam kąciki ust. Mówiłam już, że on jest słodki? Zgasił światło po swojej stronie. Poczułam, jak kładzie się obok mnie. Przyciąga zaraz do siebie. Na plecach czuję jego umięśniony tros. Silne ramiona otulają mnie delikatnie, a usta lekko pieszczą skórę na szyi.
- Louis, chcę spać - powiedziałam cicho, nie przerywając mu.
- A ja nie - odrzekł i przesunął się jeszcze bardziej, był jeszcze bliżej. Pisnęłam cicho, gdy poczułam coś twardego na swojej pupie.
- Ciekawe, jak głośno będziesz krzyczeć, gdy będzie w tobie.
    Momentalnie moje policzki zalały się szkarłatną czerwienią. Jak dobrze, że tego nie widzi.
- Ja wiem - szepnął po chwili i wiedziałam, że te dwa słowa nie odnoszą się do tych wypowiedzianych wcześniej. Odetchnęłam. Odwróciłam się do niego przodem. W tej ciemności i tak widziałam jego radosne oczy patrzące na mnie.
- A poczekasz trochę? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Byle nie za długo. Na dłuższą metę sam nie pociągnę.
- Louis! - żartobliwie uderzyłam go w ramię, na co tylko przyciągnął mnie blizej do siebie i pocałował namiętnie.



********
I jak kochani oceniacie ten rozdział?????

Ps<¬ jutro nowy rozdział na No Control!

9 komentarzy:

  1. Kobieto jesteś cudowna :) błagam napisz kolejny :) cieszę się że widzę ten rozdział jako pierwsza :P Na Wattpadzie nie ma jeszcze 15 :( Powodzenia w pisaniu. Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest! Na wattpad dodaję zaraz po opublikowaniu tutaj ,więc musiałaś go przeoczyć:)
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Słodko *-*
    Jaki cudowny moja droga :)
    Weny i czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że tutaj :)
      Zapraszam do Be Different <3

      Usuń
  3. O matko najsłodszy rozdział ever awhhhhhhh no boski.<3
    Narescie są raze matko ... Jak ja sie jaram awhhhh<3 <3
    Dobra ogar dzuewczyno ! Hahahah
    No, ale co ja poradze, że się rozpływam i to wszystko dzięki tobie, bo tak super napisałaś rozdział.
    Jak na razie to mój ulubiony .
    Genialny rozdział kochana! Życze weny Xx
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O Bosz! Oni są razem! :D
    Ale super! ^^
    Lou jest taki trochę chamski, ale i słodki :)
    To urocze :'3
    Rozdział mega :^
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :*
    Zapraszam do mnie ;)
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejjjj w końcu razem (=^・^=) jejjjj

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak! W końcu są razem! <3
    Słowa Sam były takie słodkie. Normalnie widziałam ją przed sobą, taką malutką niesforną, jak takim dziecięcym głosem pyta się, czy Jen będzie jej mamą ♡.♡ No po prostu bosko <3
    Mam pytanko. Czemu jeszcze nie było żadnej wzmianki o matce biologicznej Sam? (albo było, a ja przeoczyłam)
    Weny i czekam nn rozdział :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czeeeekam na next.!!!
    Boskie <3

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ta historia?